Automatyczna archiwizacja - 6 miesięcy w stanie "Tymczasowo niedostępna"

Raport dowódcy oddziału:
Melduję, że długa bezczynność spowodowały rozprzężenie. W oddziale da się zauważyć brak dyscypliny, zaniedbywanie obowiązków i niezachowanie odpowiednich środków ostrożności, co spowodowało kilka wsyp. Potrzebne są działania które poprawią sytuację w oddziale.

Sztab generalny:
Rozkazuje się postawić oddział w stan gotowości. Zabezpieczyć i zamaskować kwatery, polecić agentom przejście w stan uśpienia, a następnie nocnym marszem forsownym przemieścić oddział na zaplecze w celu reorganizacji i przywrócenia pełnej wartości bojowej. Wykonać natychmiast!

Wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy  Dombie poczuł, że las bywa groźny i do poszukiwań  zaprosił najlepszego  z leśnych skrzatów, czyli mnie 

Tak więc wylądowałam na poligonie z Wielkim Dowódcą .  Mój przełożony postanowił wykonać misję samodzielnie - sam kopał, sam spisywał pozycje wroga... Proszę bardzo - ja mogę zabezpieczać tyły i poszukiwać w razie potrzeby napalmu 

Chcąc zebrać informacje o wrogu biegaliśmy po lesie bez większego ładu i składu. Jaki dowódca, taka akcja .  Szczęście, ze wróg w mokrym lesie się raczej nie czai, bo z pewnością już byśmy byli martwi...

Niestety, gdy na kolejnej przeszkodzie mieliśmy wykazać się sokolim wzrokiem musieliśmy się poddać - spędziliśmy  pół godziny na nieowocnych poszukiwaniach. Okulary zaparowały, a i chłodno się jakoś zrobiło. Dalsze poszukiwania przełożyliśmy więc na następny weekend...

-----------------------

Po tygodniu zwarta ekipa wzmocniona o posiłki złożone z młodych poborowych udaje się znów na leśne przeszpiegi. Tym razem sprawnie odnajduje to, co wcześniej było niemożliwe. Dombie z niemałym udziałem młodego pokolenia dokonuje stosownych obliczeń,  i mamy kordy!  Werrona wpisuj w GPS!....Werrona....zapomniała GPS...Tak więc pozostała nam do poszukiwań pijana komórka Dowódcy...

Szukaliśmy, łaziliśmy. Chaszcze, kilometry,  znowu chaszcze. Coś tu nie gra...Telefon do Generałowej. Ta mówi nam, że szukamy w złych okolicznościach przyrody. I tu orientujemy się, że musieliśmy zrobić błąd w wywiadzie...

Wracamy smutni - porażka. Nawet nie idziemy już gęsiego po śladach (cholera, przecież teren jest zaminowany!) Dowódca psioczy na nas pod nosem i szura kaloszami....

Nigdy nie trać nadziei!  Nagle okolica zaczyna przypominać tę z opisu Generałowej! Rzucamy się więc na poszukiwania!.Znajdujemy wielkie kulki do karabinu (Dowódca mówi, że z łożyska od traktora, ale on się nie zna), znaczy jesteśmy blisko!

Jest! Piękna skrzynia bogata w skarby! I nawet certyfikat TTF!!!

Radość wielka. Dziękujemy Generale!

 

To była naprawdę super wyprawa i dużo trudnych zadań. Ja byłem szeregowym i tropiliśmy generała Grajsa. Na koniec już trochę byłem zmęczony, ale na szczęście udało się znaleźć ostatni etap!

Dziękuję za skarb!

Bardzo fajny las, było w nim bardzo dużo drzew!

Pierwszy etap znaleźliśmy bardzo łatwo, ale z zadaniami było już różnie. Niektóre były łatwe, a inne trudne. Jak już w końcu znaleźliśmy finał to były tam kulki i myślałem najpierw, że to są niewypały, ale na szczęście tata stwierdził, że to są bezpieczne kuleczki. To fajnie, bo było ich dużo .

Bardzo fajna była zabawa i świetny skarb!

Dziękuję bardzo!

Werrona już napisała chyba wszystko.

Ja dodam tylko tyle, że dawno już żaden kesz nie dał mi tak fajnego, a przy tym dziecinnie zabawowego (w jak najlepszym znaczeniu) oderwania się od codzienności

Znakomita skrzynka, znakomita zabawa i wyjątkowo przyjemnie spędzony czas.

Dzięki Meteorze!

Ponieważ w okolicy są ścinki sprawdziłem finał (jest na miejscu) i tajny obiekt nr 2 (obecnie jest tylko pniak tajnego obiektu nr 2, bym dodał jego aktualne zdjęcie, ale chyba je przypadkiem skasowałem). Startu i etapów pośrednich nie sprawdzałem, bo im ścinka nie powinna zaszkodzić.

Dzisiaj saperka lavinka dokonała zwiadu, a ja towarzyszyłem jako pisarz pułkowy (oficjalnie, bo poza tym pobrałem z tajnego archiwum odpowiednie materiały i sprawdzałem naszą konspiracyjną siatkę w terenie). Przy okazji uzupełniliśmy prowiant - nazbierałem chyba ze dwa litry borówek, a potem zaatakowały mnie czubajki... miały dużą przewagę liczebną, mimo to je pokonałem, jednak tymczasem lavinka pojechała do przodu i się zgubiliśmy. Podgrzybki atakowały pojedyńczo lub w zespołach 2-3 osobowych.

Okazało się, że jeden z naszych agentów zaginął i musieliśmy tymczasowo uruchomić nowy kontakt (szczegóły w szyfrogramie 2). Jednak poprzedni oddział operujący w terenie nieco mnie wprowadził w błąd, z rozmów przeprowadzanych z nimi w czasie akcji wynikało że spalony jest zupełnie inny agent... dlatego nie spieszyłem się z tym zwiadem, bo wydawało się że akurat ten jest dobrze zakonspirowany (i miałem rację).  Poza tym o współrzędne ostateczne opiera się front (robót), drzewa padają jak zapałki i tajny obiekt nr 2 jest zagrożony.

Medal TTF czeka na przyznanie, saperka lavinka uznała że nie bierze, skoro musiała korzystać z mojej pomycy, by uzupełnić brakujące elementy.

Aha, dodam że dodatkowym zabezpieczeniem są  ostatnio zasieki z... muchomorów!

W końcu wybraliśmy się z Meteorem na serwis. Pierwszy etap namierzony bez problemu, choć kordy pokazywały z 15m od niego, drzewo jednak dość charakterystyczne. I ojej, jak porosły choinki od czasu, gdy byłam tu ostatnim razem... I ojej, ja to muszę wszystko wstukiwac do giepsa? Toz to zadania dla całego sztabu! Etapy były prawie wszystkie, peszek, że akurat najważniejszy wcięło, ale Meteor naprawił i tak miałam komplet. Potem liczenie, liczenie i jest. Finał. Okolica finału nieco się zmieniła, ale maskowanie przeżyło, tylko z jednej strony jest trudniejszy dostęp. Zabrałam krety (jeszcze jeden został, tylko chyba nie jest zalogowany).
Naprawdę frajda, choć byłam w tym miejscu już nie raz :)

Pamiętam, ale gdy chciałem podjechać na początku lipca posprawdzać punkty to GiePS mi się rozpadł zupełnie... a potem z lavinką w rozjazdach, więc nie mieliśmy czasu by tu podskoczyć z jej giepsotelefonem. Teraz też  komarów mam nadzieję mniej, więc mam może do końca września się uda... ale diabli wiedzą, bo po wakacjach mamy takie zaległości ze wszystkim ;-)

Khmmm!! Przypominamy się ;)

Czekam i tupię nóżką!

W planach mam objazd etapów i podomierzanie współrzędnych, to przy okazji sprawdzę i to.

szukaliśmy z Rubinem i Ogórem, konsultując telefonicznie z Wallsonem i wydaje nam się, że jednego z etapów nie ma ... mogli coś uprzątnąć w ostatnim czasie ...

Zwiad rowerowy dokonał rozpoznania przy tajnym obiekcie nr 1 i nr 2. Wszystko w pełnej gotowości bojowej.

A, chyba dodam atrybut że skrzynka niebezpieczna... bo my tez na ten walający się drut kolczasty musieliśmy uważać, by nie przebić opony (robiliśmy tę trasę prowadząc rowery ;-))

STF.

Rzeczywiście... spacerek za finalnymi kordami to bite 2h ... które mogą się przeciagnąć do dwóch dni jeżeli się nie weźmie ze sobą kartki i kordy finalnej skrzyni liczy w pamięci. Nie wiem, gdzie... ale gdzieś miałem błąd, który spowodował spore przesunięcie kordów w osi W-E. Mimo wszystko się udało, dzięki pewnemu mojemu pomysłowi, znajomości upodobań Meteora, oraz wierze że kordy N-S są prawidłowe. Skrzynka naprawdę wypaśna, certyfikaty też po zbóju! Bardzo mi się ten multaczek podobał, nagradzam więc orderem zielonej gwiazdy :)

Ps. Uwaga nr. 1 podobna jak u geo-rge ... odcinek między Słowakami a Bramą R zalecam wziąć szerokim łukiem, żeby wroga nie niepokoić, a w samemu sie nie tłumaczyć, czemu spacery z GiePSem się tu uskutecznia.

Ps. Uwaga nr.2 Patrzcie pod nogi, bo w różnych miejscch leżą kłębki zardzewiałego drutu kolczastego. Ja podziwiałem okoliczną przyrodę i dzięki temu mam piekną dziarę na łydce.

Brakowało mi takiego kesza w okolicy! Naszukać się trzeba, ale wypasiona i klimatyczna skrzynka rekompensuje wysiłek!!!
Jako początkujący keszownik, zignorowałem atrybut "czas" w opisie skrzynki. I błąd. Szukanie rzeczywiście zajmuje dwie godziny. Bite dwie godziny.
Regulamin GeoKomandosa to żadna "metafora Meteora" tylko cenne uwagi, do których lepiej się zastosować.
Sugeruję, żeby być szczególnie czujnym między Bramą 'R', a miejscem spotkania ze Słowakami. Jest tam wartownia, a w niej psiaki, które wybiegają na zewnątrz i zwracają uwagę wartowników. Lepiej obejść szerokim łukiem - to też nie metafora.

Ode mnie Gwiazdka.

 

 

Znalazłem pojemnik startowy... ale zabrakło czasu :(