O historii tego miejsca można poczytać tu
O mojej historii związanej z tym miejscem można poczytać tu
Zanim wybrałem się na tę wycieczkę wybrałem sobie interesujące miejsca na postój (podróż Waw<->Kwidzyn). Jednym z nich był zamek w Szymbarku. Na zdjęciach robił wrażenie dużego, a dodatkowo, że trochę się rozpadał dodawało mu to uroku. Jak dojechałem na miejsce zamek był zamknięty na kłódkę, więc tylko ponarzekałem, że tylko mury z zewnątrz można pozwiedzać. Obszedłem zamek dwa razy w koło i wyszukałem miejsce na skrzynkę. Rozpakowałem plecak z dóbr wszelakich, fantów, zapasowych logbooków, ołówków, pudełek i nagle zza pleców wyrósł Pan Franciszek(*), z butelczyną wiśnióweczki. Zapytał, czy nie chcę zwiedzić zamku. Trudno odmówić ;-). Opowiedział mi historię, prawie idealnie pasującą do pierwszego linka, a ponieważ jest "wytrawnym przewodnikiem" to dorzucił legendę, tak „dla większego efektu”. PF pokazał mi też różnicę miedzy odrestaurowaną częścią zamku, w której cegły się kruszyły, beton można było paluchem wyskrobać, a starą częścią, której nic nie było. Ponieważ już się pożegnaliśmy, a PF nie domagał się „wyrazów wdzięczności” rozbroiłem przygotowaną skrzynkę z piwa. Mam nadzieje, że skrzynka nadal będzie atrakcyjna. Sama skrzynka ulokowana jest poza zamkiem, gdyż nie można wchodzić na jego teren chyba, że z przewodnikiem ;-)
Miedzy dużym, a małym drzewem
(*)-Pan Franciszek nie jest pewnie Franciszkiem, ale jakoś pasowało mi do niego. Okazuje się, że przewodnik jest Władysławem.