Zabrałam dwie czołówki, bo czułam że jedna to będzie za mało i dobrze. Bo jednak lepiej świeciła pod nogi ta, której nie założyłam na głowę. Oj biedne moje sandały, grubo oblepione błotem. Jak tu musi być tuż po deszczach, lepiej nie mówić. Na szczęście nie musiałam się czołgać ;)
Kluskę zabraliśmy w meitaiu, bo nie chciało nam się tyrpać małokółkowej spacerówki po wertepach (w tej terenowej nie bardzo chce jeździć). Testujemy ostatnio noszenie małej na plecach, z różnym skutkiem, bo to nie tak łatwo się wiąże, zwłaszcza na Meteorze. ;)
p.s. zabraliśmy kreta i ostatni certyfikat.