Oj, dojście do tej skrzynki to była masakra... Nogi nas już bolały od brnięcia w trawach po uszy. I jeszcze napotkaliśmy po drodze na obrzydliwe czarne gąsienice na pokrzywach... Na miejscu chwilka rozglądania i keszyk wypatrzony. Pytanie tylko: kto go podejmie. Padło na Marabutową. Całe szczęscie, że takie "piórko" z niej
Dziękuję za skrzyneczkę