Nigdy nie byłem w tej części Kępy Mieszczańskiej, więc jako obcego przywitały mnie wojowniczo nastawione pieski, na szczęście pozamykane w klatkach. Dojście do kesza, a raczej dojazd rowerem był momentami BARDZO ostrożny, bo ścieżka tuż przy Odrze zwężała się bardzo. Do tego 50 metrów przed keszem jakiś kolarz-piwosz akurat wybrał sobie miejscówkę na obalenie zacnego trunku, ale już znad kesza nie było go widać. Keszyk schowany w łatwy do znalezienia sposób, polecam
A tytułowego kija przyszli moczyć dwaj panowie, których mijałem pod Mostem Dmowskiego :)