Dwa podejścia: pierwsze jak to zawsze ja - nie od tej strony co trzeba. Będąc prawie na miejscu usłyszałem głośny okrzyk: START! i zaraz potem w kamieniołomie wybuchła trzecia wojna światowa
tym razem na kulki z farbą na szczęście. Drugie podejście późnym wieczorkiem. Wlozłem na wierch, wlozłem w krzoki i niestety nic nie znalazłem (: Nie wykluczam że po prostu jej nie trafiłem - przy latarce na tej górce nie czułem się zbyt pewnie. Zaczekam na potwierdzenie obecności kesza i ruszę tam jeszcze raz, bo warto. Pozdrawiam.