Przymusowy urlop, PKPem, różnymi bhanami, tramwajami i rowerami, który nie wyszedł tak źle.
Zawitaliśmy do Berlina to trzeba było sprawdzić czy Marian nie zgubił jakiegoś trunku żeby mu go oddać za odpowiednim "znaleźnym".
Rumaki zaparkowaliśmy w krzakach i wbiliśmy na teren przez dziurę 0,25mx25m a potem przez zwalone drzewem ogrodzenie. Już mieliśmy zrobić przeskok przez wybrukowany pas gdy w ostatniej chwili zauważyłem dwóch mężczyzn na szczęście oddalających się. Odczekaliśmy chwilę i tym tym razem wparowaliśmy do obiektu. Teraz znaleźć klatkę schodową atak na górę.
Ło Panie. Co tu się działo. Marian tak szybko uciekał, że nawet nie miał czasu złomu do końca pozbierać i bezpieczników.
Co jakiś czas straszył nas wiatr. Gdy docieraliśmy na szczyt dosły nas odgłosy gestepo depczącego nam po piętach. Pochowaliśmy się po kątach i za pomocą kapitalistycznej sieci łączności ustaliśmy punkt zbiorczy na szycie. Flaszek nie było, ale za to był kesz przywalony różnymi pozostałościami po walce. Wpisaliśmy się i oceniliśmy siły przeciwnika. Wyszło nam że to ani stasi, które szukało dalszych dywersantów, ani gestapo, a co najwyżej h i Erdogan jugend. Po krótkiej grze psychologicznej wycofaliśmy się na pozycje wyjściowe.
O dokładnej eksploracji niestety nie było mowy. O ile ze znudzoną ochroną dalibyśmy radę to rozbrykana germański-wandalsko-turecka grupa mogła ściągnąć nam na kark prawdziwe gestapo, a na to nas nie stać.
Dzięki za fajną przygodę naszą jak i Mariana.
Między Keszami - first and the best OC/GC podcast in Poland.