Przedeventowe keszowanie z Ciacholem i misiową. No i znowu pod górę - my na pewno jesteśmy blisko granicy dolnośląsko-lubuskiej, a nie dolnośląsko-czeskiej?
Spojrzenie na ukształtowanie terenu po przeciwnej stronie rezerwatu niż ta, z której przybyliśmy pozwoliło docenić obraną drogę dotarcia do niego - oj, tutaj byłoby dużo trudniej. Keszyk po chwili kręcenia się po stromiznach wypatrzony. Same widoczki niestety ledwo ledwo przebijają się między gałęziami