Znaleziony, ale... był mega problem z dokonaniem wpisu, gdyż logbook ledwo się trzymał, cały był mokry. Pozwoliłem sobie zabrać go do auta i tam, gdy skończyłem walkę z chusteczką, która już wiem do kogo należała
zająłem się ratunkiem. Przez parenaście minut podsuszałem go za pomocą ciepłego nawieu... i... logbook żyje i nadaje się do dalszego użytku
wymieniłem woreczek na nowy i suchy. Fant też niestety jednak był zniszczony (podrdzewiał). Zabrałem jako przypominajkę stoczonej bitwy, w zamian cosik zostawiłem
skrzynka powinna dać radę przez jakoś czas.