Na miejsce dotarłem z rana. Było wietrznie, więc miałem totalny spokój.
Gdy udało mi się wejść do środka, ogarnął mnie lęk. Wiatr był znaczący, więc każdy dźwięk skrzypiących drzew przyprawiał mnie o dreszcze. W pewnym momencie naszła mnie myśl, co ja tu właściwie robię...
Ostatecznie udało się podjąć kesza, jest w dobrym stanie. Miejsce ukrycia to totalny "odlot" : D
Wpis dokonany, nie podejmując żadnej pamiątki, poza foto oczywiście...
Dorzucę jeszcze ciekawostkę, kilkaset metrów dalej w polach są jakieś ruiny, może ktoś będzie chciał zwiedzić przy okazji i dać znać co to takiego. Ja dałem sobie spokój, nie chciałem płoszyć zwierzyny która się akurat w tym rejonie kręciła : )
Dziękuję i pozdrawiam!
Obrazki do tego wpisu:To on, to on. Łapać go...