Rowerowe, upalne, sierpniowe przedpołudnie. Do tego kesza ruszałem spod mogiły w Krukach, a że nie chciałem iść na łatwiznę i jechać główną szosą, to postanowiłem dotrzeć do niego od strony Nakieł, przez las. Szybko okazało się, że utrudniłem sobie zadanie wybitnie, bo leśne drogi okazały się bardzo piaszczyste i w wielu miejscach trzeba było prowadzić rower. No ale liczyłem się z tym i nie żałuję swojej decyzji. Podczas podróży przekonałem się, że wrzask sójki w odludnym lesie może nieźle wystraszyć, zobaczyłem kilka uroczych widoków oraz pożarzysko, no i stwierdziłem, że wyręby leśne powinny być mniejsze, a kolejność rębu wydała mi się zbyt krótka - las ledwie przydziewa swoją najpiękniejszą formę, a już jest cięty. W towarzystwie tych refleksji dotarłem wreszcie do grobów. Tu też naszły mnie czarne myśli, a krakanie w oddali ten stan jeszcze spotęgowały. Co do kesza, to rzeczywiście w pobliżu jest trochę mrówek, a samo miejsce ukrycia upodobały sobie szczególnie mrówkolwy, więc radzę uważać
Dzięki za kesza i za pokazanie miejsca.