Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Starogardzka kasta 6    {{found}} 47x {{not_found}} 1x {{log_note}} 0x Photo 1x Galeria  

3061725 2019-05-01 08:05 mangus i 27@ (user activity9460) - Znaleziona

Wyimki trochę inaczej, ale idea pozostała..ale zacznijmy od poczatku.

Poranek była zachmurzony i tak wilgotny, że skręcało by włosy na głowie gdybym miał je dłuższe. Po spakowaniu mojego keszowozu, a rzecz to nie prosta, bo na tzw. "Beduina" czy może bardziej stosowne będzie określenie "Cygana" wybrałem się w podróż, czyli cały majdan w wozie. Zmieniłem lokalizację z peryferii Starogardu do Centrum jednocześnie sącząc gorzką kawę ze "złotej mewy". Trzeba się obudzić bo poranek zapowiada się intensywnie, a pojedynek opanowanie na niebie zdecydowanie zaczęło wygrywać słońce. Dotarłem do celu przed godziną 8, tak mi się przynajmniej wydaje, człowiek na urlopie szczęśliwy to i czasu nie mierzy. Stargadzki rynek niczym specjalnym nie wyróżniał się od innych rynków, no może tym, że częściowo jest rozkopany. Prezentował klasyczne widoki - dwie baby, ja i kliku lokalsów spożywających artykuły pierwszej potrzeby i nie była to woda. Po sposobie wysławiania się i drescodzie wnoszę, że były to wina z gatunku najtańszych jak i napój chmielowy. Przerażającym był fakt, że przybywali z każdą minutą. Kręcąc się po okolicy podjąłem kilka skrzynek, w tym starogardzka kasta 6 i starogardzka kasta10, ale na tym nie koniec. Oczekując na przyjazd moich dzisiejszych towarzyszek posilałem się lodami. Kolejne skrzynki podejmowaliśmy już rowerowo rześko pedałując kierownica w kierownicę, a wiatr rozwiewał włosy moim towarzyszką. Podróżując podziwialiśmy różne krajobrazy, a w przerwach wspólnie  biesiadowaliśmy spożywając kanapki batony i pase banana. Słonce musiało stoczyć kolejną bitwę z chmurami o panowanie na niebie, ale siła złego na jednego i rykoszetem dostaliśmy deszczem. Nic to dla rządnych przygód keszerów- show must go on. Z bólem pośladków dotarłem do keszowozu i udałem się wraz z .... do założyciela owych keszy. Ku mojej uciesze czekały jeszcze na mnie owny i napój chmielowy z wyższej półki niż poranne u lokalsów. Wspólnie spędziliśmy wieczór,a śmiechów i opowiadań nie było końca.

Niestety nastał wieczór i czas byo zakończyć ten dzień. Noc spędziłem w historycznej już altanie, która gościła w sobie niejednego już keszera. Dzięki za skrzynkę.