Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Log entries Świńskie sprawy Mariana    {{found}} 6x {{not_found}} 0x {{log_note}} 6x Photo 1x Gallery  

2989037 2019-02-09 17:05 Dombie (user activity1928) - Found it

Zeszłotygodniowa wyprawa z Hobbitami na lukujowe kesze w Warszawie dała się nam we znaki. I choć najbardziej wtedy przemarzł Mi-Mi to jego młody organizm jakoś się wybronił, albo może wszystkie niekorzystne efekty skumulowały się na mnie. Dość powiedzieć, że musiałem mocno zweryfikować swoje rozległe plany keszownicze i nie tylko i spędzić dobrych kilka dni w łóżeczku szprycując się czym się tylko da. Dziś w końcu odważyłem się wynurzyć, zresztą pogoda była iście wiosenna. Wybraliśmy się z Hobbitami na wyprawę dość małą i nieodległą, ale za to celującą w dwa wcale niełatwe kesze.

Tutaj już byliśmy - mniej więcej rok temu, kiedy jeszcze był do wzięcia FTF. Niestety, przybyliśmy tu o jeden dzień za późno - tak to przynajmniej wtedy oceniliśmy. Zima była wtedy w ogóle byle jaka, ale przez jakiś czas utrzymywała się minusowa temperatura dająca nadzieję na to, by dotrzeć do celu suchą stopą. I pewnie gdybyśmy się tu wybrali dzień wcześniej nie byłoby z tym żadnych problemów. Ale ten jeden dzień zwłoki osłabił lód na tyle, że kiedy próbowaliśmy na niego wchodzić zapadał się nawet pod Hobbitami (że o sobie nie wspomnę). A że woda była wysoka, to popatrzyliśmy sobie jedynie na świnię z oddali i się oddaliliśmy w inne rejony. Następnego dnia okazało się jednak, że chyba zbyt szybko się poddaliśmy i gdybyśmy wykazali się ciut większą determinacją (a może zaatakowali z innej strony) to ten FTF byłby jednak nasz...

No a kiedy już zgarnął go stasiekm, kesz stracił najwyższy priorytet i musiał czekać na swój dzień, czyli na dzisiaj.

Zacznę od tego, że Werrona bezwzględnie zabroniła nam pojawiać się na miejscu dopóki nie zainstaluje kesza na swoim miejscu. Nie pomogły prośby i groźby - Matka Założycielka była nieubłagana, co oznaczało, że Hobbity będą się wspinać. Nie muszę chyba dodawać, że z ich punktu widzenia taki scenariusz był tym preferowanym, czego nie można powiedzieć o mnie, bo ja to zasadniczo nie włażę, a do tego zdawałem sobie sprawę, że będę się musiał przyglądać jak oni włażą i będzie mi skóra cierpła. Obaj spisali się na medal, ale to Mi-Mi dotarł wyżej i to on jest tym właściwym zdobywcą tego kesza.

Dzięki Ci synu - jestem z Ciebie dumny!

I dzięki Matce Założycielce za kesza, przygodę, wsparcie dla młodych wspinaczy i tę cierpnącą skórę :)