Szarpnęliśmy się na kesza bez samochodu.
12,2 kilometra piechotą w jedną stronę od najbliższej stacji. No i niestety.. Kesza ani widu, ani słychu, ani czuju. Widać, że z jakiejś przyczyny ziemia się osunęła, częściowo zniszczyła murek i nic nie było na swoim miejscu. Prawie rozebraliśmy okolicę. Najbardziej zażartym w boju był Szakal, który wspomogał się w działaniach odkrywkowych znalezionymi nieopodal starymi grabiami
Przerzuciliśmy tony cegieł, zrobiliśmy tunele w murku. Wszystko na darmo. Jedyne co znaleźliśmy to pękniety i pusty pojemnik
http://sklep.pandp.pl/zdjecia/9060.jpg tego typu, właśnie z niebieską przykrywką porzucony kilkanaście metrów od miejsca docelowego. Czy właśnie taki był umieszczony jako kesz? Po 24,4 km z niedosytem wróciliśmy do domów.
Pozdrawiamy!