Kordy najpierw pokazały, powiedzmy, że ciut inaczej,
ale to ciut przełożyło się na kilkanaście "straconych" minut, bo miejsce miało gigantyczne możliwości keszerskie. Potem wreszcie gps się ustatkował i jak po sznurku doprowadził do właściwego miejsca. A miejsce fajnie osłonięte od ścieżki, więc cichutko będąc nikt by nawet nie zauważył. My mieliśmy jednak ten komfort, że nikt w tym czasie tą ścieżyną nie przechodził. Finał mega zajebisty! Oczu nacieszyć nie mogłam. Wszystko jeszcze takie świeże, czyste i na bogato. Cudowne zwieńczenie projektu. TFTC, pozdrawiam, Nati..