Dopiero podejście numer 4 zaowocowało podjęciem kesza. Pierwszy raz przeciskam się na samą górę, obmacuję całą lokomotywę- nic. Schodzę , jednak po kilku minutach wracam, by powtórzyć wszystkie manewry, dodając do nich przeciskanie się w wąskich przejściach wewnątrz lokomotywy, gołębie szaleją, a ja znowu nic nie znajduję. Wracam do bazy, po kilku dniach przerwy znowu przypuszczam atak, jednak tym razem postanawiam zbadać czoło lokomotywy. Wchodzę na szczyt, tryb Ninja włączony, ubrany oczywiście na czarno,kominiarka. Przylegam plackiem do stalowego okręgu i niczym wskazówki zegara, kręcę się wokoło badając dłonią zakamarki poza zasięgiem wzroku. NIC. Nocna panorama miasta rozprasza myśli. Schodzę na dół, w miejsce które pozwala się skupić. Czas na koło ratunkowe. Piszę do Weskera o jakąś wskazówkę, on jako ostatni ją znalazł.Cenna wskazówka wspomaga poszukiwania. Ponowny czwarty atak na szczyt, powoli i systematycznie skanuję każde miejsce.. Hah! dzisiaj zasnę spokojnie
Przemistrzowski kesz, adrenalina w niektórych momentach pompowała jak karcherem. Brak jasnych wskazówek dodał przewspaniałego smaku do całego questa. Rekomendacja jak najbardziej zasłużona. Podobno wczoraj zdejmowała policja jakiegoś czubka z tej lokomotywy
Czekam u góry jeszcze dziesięć minut, aż ludzie z psami zwiną się z trawnika.