Wpisy do logu Visit Wroclaw 55x 0x 0x
2017-08-27 21:41 Jendrej_ (393) - Znaleziona
Uwaga, nie czytać! Długie i nudne!
No. To jest mój setny znaleziony kesz na GC. Wymyśliłem sobie, że na taką liczbę jubileuszową w naszym systemie decymalnym poszukam czegoś wyjątkowego i padło na pierwszą skrytkę założoną we Wrocławiu. I o ile będzie to fajnie wyglądało na liście, to proces poszukiwań był nieszczególnie fajny.
Dwie liczby z Rynku odkryłem już wcześniej, ale potem się okazało, że ktoś przebił mi oponę w rowerze i nie mogłem już jechać dalej, więc musiałem wrócić do domu. Dzisiaj zacząłem od dojazdu do Mostu Grunwaldzkiego. Od niego pojechałem w złą stronę, więc potem musiałem się wracać, a potem trząść na bruku w tą i z powrotem. Następnie wybrałem się do Ogrodu Japońskiego, ale dzisiaj chyba nie był na to dobry dzień, bo było dużo ludzi, a takie ogrody powinny raczej służyć wyciszeniu w samotności czy z drugą osobą, ale nie w tłumie obcych ludzi. Po wpisaniu do mojego telefonu współrzędnych pojechałem tam, gdzie mi wskazał, ale dokładnie to miejsce wybrały sobie na zabawę dwa demony. To znaczy dziewczynki. Dzieci w pobliżu są moim największym utrapieniem. Siedziały tam chyba z godzinę, ja w tym czasie kupiłem sobie batonika, poprzeglądałem trochę internet w komórce, wyżaliłem się innym, poszukałem też innych keszy, ale ich nie logowałem. Po powrocie dziewczynki sobie już poszły, ale za to przyszedł jakiś facet z piwem i tacką, z której coś wcinał. Znowu musiałem czekać, aż opuści to miejsce. Wtedy już pod drzewami zaczęło robić się ciemno, więc musiałem świecić latarką, a na dodatek koordy wskazywały mi inne drzewo, tego właściwego jakoś nie zauważałem. Na dodatek zaczęły mnie gryźć komary. Kiedy w końcu zobaczyłem tę zakrytą dziurę i wsadziłem do niej rękę, poczułem takiego śmiesznego czarnego ślimaczka. Logbook w buteleczce z wąską szyjką nie jest dobrym pomysłem. Żeby go wyjąć, musiałem wbić w niego długopis. Na osłodę zostały mi dwa travelbugi – jedne z pierwszych, które widziałem czy też na które zwróciłem uwagę. Jeden taki śmieszny, w formie żelowej przynęty na ryby.
Ogólnie więc nie wiem, czy warto się było tak trudzić dla tego kesza. Niby nie, ale jednak tak.