Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Na Włościach    {{found}} 39x {{not_found}} 2x {{log_note}} 5x Photo 3x Galeria  

2390443 2017-02-06 10:15 rekomendacja JAsiek. (user activity4631) - Znaleziona

Co prawda dziś usłyszałem, że długie wpisy to nic innego tylko lanie wody, bo co być w tym interesującego kto i jak się do tego kesza zbierał... Trochę mnie zdziwiła taka opinia i prawdę mówiąc nie zamierzam się nią zbytnio przejmować, dlatego napiszę chyba wszystkie swoje wrażenia o tej skrzynce.

 

Bo rzeczywiście do kesza wybieraliśmy się długo. Miałem taki piękny plan aby go podjąć na nowy rok. Najlepiej tak o 8:00 rano 1. stycznia. Ale wyszło tak, że kesz czekał jeszcze 5 tygodni na naszą wizytę bo a to to, a to tamto... Grunt, że wreszcie plan doszedłdo skutku i przyjechaliśmy po niego. W tym miejscu dziękuję bardzo moim towarzyszom: MiLady i lazysnackowi. Dobre towarzystwo to gwarancja zupełnie innych nastrojów podczas keszowania.

 

Dojechaliśmy na miejsce i szczęka opadła. Z zewnątrz budynek wygląda świetnie. Wydaje się być nawet w niezłym stanie. To wrażenie mija kiedy wejdzie się do środka. Ale wcale tak łatwo do środka nie jest wejść. najpierw ambitnie samemu zaczęliśmy obczajać drogę wejścia. Niestety pomysły skończyły się dość szybko. Wcześniej jednak mieliśmy umówione wsparcie w postaci martinesssa, któremu też bardzo dziękuję. Co prawda jego droga już nie jest dostępna ale podpowiedział coś co okazało się bardzo przydatne. Po jakichś 10 minutach szarpania się, użyciu tarana, ciągnika leśnego i laski dynamitu udało się wyrwać pewną metalową konstrukcję z jej właściwego miejsca i już za chwilę wszyscy mogliśmy uszargać się od kostek po czubki czapek wczołgując się w czeluście komórek.

 

Jak już znaleźliśmy drogę na poziom "zero" to zapanowało coś w rodzaju szału. Każde z nas ruszyło w swoją stronę i chłonęło dziwaczny urok tego miejsca. Ale przecież przyszliśmy po kesza. Najpierw więc się ogarnęliśmy, dokonaliśmy formalności a potem jeszcze około 45 minut łaziliśmy to pałacyku odkrywając co raz to nowe ciekawostki. Nie ma co opowiadać co tam przeżyliśmy, bo najlepiej jak każdy napisze własną historię. Jednak najwięcej zabawy było chyba przy koncercie na pianinie (nie na fortepianie): najfajniej brzmiała melodia z filmu Sting, bo jednak etiuda rewolucyjna Szopena była zbyt przytłaczająca...

 

W końcu jednak przyszedł czas na opuszczenie tej ruiny. Inne kesze czekały a i o rozsądnej porze trzeba by do domu wrócić. Po wyjściu zablokowaliśmy wejście dużo mniej skutecznie niż było na początku więc następcy będą mieli łatwiej.

 

Kesza nie da się chyba ocenić inaczej niż "znakomity". Bo może i można narzekać na samo pudełko. Ale przyznać trzeba, że wszystkie inne aspekty (miejsce, podpowiedź i samo ukrycie) rekompensują wszystkie niedoskonałości. Poza tym trzeba być jednak malkontentem, żeby nie suszyć zębów podczas wizyty w tym miejscu. Rekomendacja jest oczywista (chociaż łamię tu swoją zasadę, że urbexom rekomendacji nie daję).