Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Grodzisko Rękoraj    {{found}} 21x {{not_found}} 0x {{log_note}} 0x Photo 1x Galeria  

2090928 2016-04-01 09:00 morrison-1986 (user activity2497) - Znaleziona

Prima Aprilisowy wypad jaki sobie tego dnia zafundowaliśmy prawie zamienił się w iście prima aprilisowy żart... Ale po kolei. Częściowo opisał z resztą już wszystko Żeliwny.

Droga do skrzynki już sama w sobie była ciekawa. Pierw jakieś dziwne "latarnicze" budowle, których historię przytoczył mi Towarzysz, interesujące miasteczko (o dziwo bez żadnej skrzynki?!), kilka ciekawych budynków. Później całkiem sympatyczny dojazd ale tylko do momentu kiedy nie musieliśmy skręcać w drogę prowadzącą do skrzynki... Tam Żeliwny chciał rezygnować ale mnie było szkoda bo nadłożyliśmy dość spory odcinek drogi i głupio było tak wrócić z niczym. A jak na złość nie było gdzie podstawić samochodu. Padł pomysł by wjechać kawałek w drogę dojazdową (która tego dnia totalnie nie zachęcała do wjeżdżania w nią). Ale sam nie wiem jak to się potoczyło, że Żeliwny zamiast wjechać kawałeczek to wjechał z 300 metrów:). A jazdę zakończył parkowaniem na zielonych połaciach. A nawet opis skrzynki mówi, że grodzisko było dobrze usytuowane bo było chronione przez mokradła;)...

Spacer do skrzynki mimo że krótki to sympatyczny. Fakt, mokro, zimno i dżdżysto ale nie było tak koszmarnie. Poszukiwania skrzynki były formalnością. Miejsce oczywiste. Dobrze opisane i oznaczone. Zero kłopotów.

Powrót do auta i... nie mam pieczątki. Cholera, powrót znów do skrzynki. Zostawiłem pieczęć podczas ukrywania kesza. Strzeliłem sobie zdjęcie 360 i powrót do samochodu.

Teoretycznie...

Bo jak szybko wsiadłem tak szybko musiałem wysiąść:). Dalsza część zabawy to wpychanie i wypychanie. Samochodu świntuchy;). Pole rolnikowi przeoraliśmy totalnie. Jeszcze jak na złość po całym polu buszowały jakieś krety więc teren dookoła calutki w kopczykach. Więc jak już auto trafiało na jakąś trawę i łapało przyczepność to po chwili wjeżdżało na kopczyk i wspomnianą przyczepność traciło. W głowie przez moment zaczęło mi świtać tylko to, że zaraz trzeba będzie iść po rolnika do najbliższego domostwa aby wyprowadził swoje Lamborgini marki traktor. A jak auto w końcu po którymś pchnięciu znów zyskało przyczepność to zaczęło je znosić do koryta z rzeczką:)... No masakra!!! Ostatecznie po ciężkim boju udało się jakoś wyjść z opresji choć sraczka była straszna:).

Dzięki!