Wpisy do logu Śladami łódzkich Żydów 28x 0x 3x 1x Galeria
2016-02-15 09:19 JAsiek. (4596) - Znaleziona
Udało mi się znaleźć a to nie byle wydarzenie w mojej karierze keszerskiej bo
JEST TO NAJDŁUŻEJ PODEJMOWANA PRZEZE MNIE SKRZYNKA!
Specjalnie sprawdziłem: Podejmowanie kesza zacząłem gdzieś w kwietniu 2013 roku, także zajęło mi to niemalże 3 lata :V
Same zagadki jakoś niespecjalnie mi się podobały. Były dla mnie po prostu trudne, co nie znaczy, że nie do rozwiązania. Mam głupi odruch wprowadzania kryptoanalizy wszędzie i zawsze. Nawet tam, gdzie wygooglanie kilku słów od razu podaje odpowiedni trop. Także zupełnie bez sensu namęczyłem się przy pierwszym etapie, ale z sukcesem. Drugiego etapu z tego co pamiętam nie udało mi się odnaleźć. Dzwoniłem wtedy nawet do założyciela, który łaskawie podesłał mi zagadkę w wersji cyfrowej. Znów jakieś niebywałe problemy nastręczyło mi to zadanie i znów z tego samego powodu - znałem akurat ten szyfr ale w zmodyfikowanej formie i ciężko mi było przekroczyć granice własnej wiedzy. A potem nie wiem, chyba przez półtora roku nic nie zrobiłem w temacie bo... sam nie pamiętam. Zagadka leżała w obserwowanych i jakoś nie mogłem sobie o niej przypomnieć, mimo, że miejsce ukrycia trzeciej zagadki odwiedziłem w międzyczasie kilka razy. I tylko dzięki temu, że ostatnio automat ją zarchiwizował przypomniało mi się o niej. Pojechałem więc przed zajęciami po wskazówkę i co? Leży sobie bezczelnie na glebie jak jakiś śmieć. W sumie równie dobrze ktoś mógłby go podnieść i wrzucić do kosza. "Co za fart, że jeszcze tu leży" pomyślałem. W środku sucho, wszystko fajnie tylko, że znów jakiś kłopot rozszyfrowaniem. W końcu jednak po pół godziny szukania odpowiedniego szyfru i go stosowania oraz drobnej korekcie szyfrogramu udało mi się odkodować tekst. Pojechałem na miejsce a tam w tym rzędzie, o którym mowa jest więcej liter niż bym się spodziewał. No jasny gwint! Musiałem już jechać na zajęcia. W międzyczasie próbowałem się skontaktować z ostatnimi znalazcami, potwierdzili me przypuszczenia i obliczyłem kordy. Wydały się sensowne więc po zajęciach ruszyłem po finał.
Na kordach wszytko wyglądało podobnie ale jednak inaczej niż na spoilerze. Po 10 minutach jednak znalazłem odpowiednie drzewo a nawet dziurę po keszu. Byłem tak bardzo rozczarowany, że go nie ma, że trudno to opisać. Ale kiedy się otrząsnąłem postanowiłem zerknąć, czy nie leżą gdzieś pozostałości skrzynki: nie wiem jak mogłem ich nie zauważyć, bo leżały jakiś metr ode mnie. Trochę poprzeglądałem i znalazłem strzępy logbooka. Wziąłem je ze sobą bo były kompletnie mokre. A ponieważ mam sentyment do takich rzeczy to wysuszyłem je i mam zamiar oddać je właścicielowi lub wrzucić do jakiegoś archiwum logbooków :)
Wygląda na to, że finałowy pojemnik został wygrzebany przez jakieś zwierze, bo wszystko połamane i rozszarpane leży dookoła. Raczej człowiekowi nie chciałoby się aż tak pogryźć plastiku, folii i papieru ;)
Całość wprawia mnie w mieszane uczucia. Nie jestem zachwycony tymi wszystkimi szyframi ale miejsca połączone w tego kesza są zdecydowanie ciekawe i warte odwiedzenia. Wszystkie je odwiedziłem już wcześniej przy okazji innych skrzynek ale i tak warto przejechać się tam ponownie i ponownie. Cieszę się też, że dobrnąłem do końca mimo przeciwności. Kesza nie będę oceniał bo już jest zarchiwizowany ale bardzo dziękuję za przeciągnięcie mnie po Łodzi - warto było.