2015-08-28 19:15 issoria (1524) - Znaleziona
WYSPA MIŁOŚCI, WYSPA SKARBÓW
W rolach głównych:
ZeT - motorniczy motorówki
Zyr - zdalny operator suszarki
KrystianT, Whatever, Tisia, issoria, Keni & Lucy - poszukiwacze
dron - suszarka
Po pięknym keszerskim dniu zostaliśmy wezwani na miejsce cumowania motorówki. Po chwili na horyzoncie zamajaczył biały punkcik i doleciał nas głos motorniczego. Zostaliśmy sprawnie zapakowani na motorówkę i po chwili zabawy na falach zaczęliśmy zbliżać się do Wyspy. Motorniczy podpłynął na tyle blisko, na ile pozwalały mu przelewające się przez pokład fale. Niestety nie dał rady dobić do samej Wyspy i byliśmy zmuszeni w popłochu opuścić pokład. Bez butów zaczęliśmy wskakiwać do lodowatej wody. Brodząc na czubkach palców najciszej jak potrafiliśmy zaczęliśmy zbliżać się do brzegu, kiedy nagle zabrzmiał okrzyk Whatevera: "Uważajcie na raki!" Kto mógł podskoczył, kto inny zatrzymał się w pół kroku, podczas gdy reszta nieustraszenie dążyła do brzegu. Po wyczołganiu się na brzeg, po dramatycznej decyzji o pozostawieniu butów na brzegu (Wyspa znana jest również jako Wyspa Przemytników, czyli nigdy nie wiadomo, co zastalibyśmy zamiast butów). Ostatecznie niektóre zostały. Na boso lub w mokrych butach zagłębiliśmy się w las. Robiło się coraz ciszej, spokojniej, w oddali zabrzmiał tylko furkot zrywającej się do lotu suszarki. Po marszu przez dzikie ostępy, mijając resztki obozowiska (być może przemytników, a może kochanków) przyklejając się do wszędobylskiej żywicy domaszerowaliśmy na miejsce wskazane przez gps-y. Każdy z obecnych zaczął podziwiać krajobraz, próbując spasować miejsce stania do miejsca szukania ukazanego na zdjęciu. W najbardziej prawdopodobnym walały się resztki folii, więc coraz bardziej zrezygnowani szukaliśmy innych perspektyw. Największą zabawę miała Lucynka, która biegając potknęła się o pieniek. Bohatersko na ratunek rzucił się KrystianT, który w tym samym jednak momencie dostrzegł ślady ręki ludzkiej, która zagrzebała kesza. Kesz zdobyty, znaleziony! Uczciliśmy to triumfalnym wpisem. Z westchnieniem ostatni raz pokontemplowaliśmy ciszę i spokój wyspy i ruszyliśmy w stronę motorówki. W miarę zbliżania się do brzegu zastanowiła nas podejrzana cisza i brak widoku suszarki wyłaniającej się zza koron drzew. Przyspieszyliśmy kroku, ale łapiąc w pośpiechu buty zobaczyliśmy jedynie oddalającą się od Wyspy motorówkę. Krzycząc i wołając naszego motorniczego rzuciliśmy się w pościg, wpław. Mieliśmy wszak zakładników! Na nasze szczęście motorówka utknęła na mieliźnie, więc udało się nam wszystkim na nią wskoczyć. Uff, co to była za przygoda... Na szczęście cali i zdrowi wróciliśmy na stały ląd, bogatsi o pozycję w statystykach i piękne wspomnienia....
THE HAPPY END
Dzięki! ;)