Po wieczorno- nocnych pogaduszkach przy grillu i piwku na drugiej stronie brzegu jeziorka u znajomego... Był plan podjąć tego właśnie kesza. Wstaliśmy z Arerys przed południem i w drogę. Dotarliśmy na miejsce, a ja mam kilka procent baterii
Miejsce to zmieniło się nie do poznania... Łazilismy po grzęzawisku aby dotrzeć na miejsce, które wskazują koordy. Pierwszy utopił nogę po kolano Arerys, a później ja
Było śmiechu co niemiara. Raz już byłem przy keszu ale mało przeszukałem miejscówkę i został ominięty. Dzięki temu zwiedziliśmy prawie całe grzęzawisko. GPS szalał, a telefon na rozładowaniu. Spojrzenie na zdjęcie i jeszcze zdążyłem odebrać telefon od żony. Telefon kaput. Dużo się zmieniło od czasu zdjęcia na spoilerze. Już mieliśmy opuszczać to miejsce zrezygnowani ale jeszcze zaryzykowałem i dostałem się na tą kępę co byłem wczesniej... Coś mnie tam kusiło jeszcze dokładnie obadać. No i jest skrzynka!! Uśmiani, umorusani i gimnastyka nas nie ominęła. <br />
<br />
Dla takich keszy warto się w to bawić. Tym bardziej, że skrzynkę dawno nikt nie znalazł :D<br />
<br />
Dzięki autorowi za keszyka i pozdrawiam!!<br />
<br />