Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Martwe Dusze    {{found}} 45x {{not_found}} 0x {{log_note}} 6x Photo 1x Galeria  

1804004 2015-07-12 09:16 rekomendacja morrison-1986 (user activity2497) - Znaleziona

Ekhm... że tak powiem to było moje pierwsze zetknięcie z... ekhm... tak mi to trochę słabo z gardła (spod palców?) wychodzi... z jedną z ciasnych dziur Lady Moon;). No ale już będę wiedział z czym to się je i jak wszelakie dziury atakować;). No chyba, że trzeba będzie... spuszczać się po linie;D.

Ale reasumując, po analizie mapy okazało się, że wejście jest zaraz za terenem cmentarza. Yoshio gdzieś się zagadał z telefonem przy uchu, więc ja korzystając z tego momentu samotności, postanowiłem poszukać wejścia samemu i obejrzeć co mnie może czekać. Znalazłem jak największe wejście pomiędzy drutem kolczastym, przełożyłem nogę i przeszedłem sobie bez najmniejszego kłopotu za teren. Znalazłem wejście i stanąłem jak taki kafel, podparłem pod bok, drapię po głowie i sam do siebie zaczynam rzucać "kobietami lekkich obyczajów":).

Po chwili Kompan skończył rozmowę (w tym czasie był cały czas na terenie cmentarza). Patrzę co on robi, a on przerzuca plecak na drugą stronę drutu jakby co najmniej spitalał z Alcatraz, kładzie się na ziemię, obraca na brzuch i sunie na tych plecach na drugą stronę drutu. Nie powiem, skonsternowałem się trochę... Ale uprzejmie i kulturalnie zapytałem:

- co Ty odpier****sz?

- no... przechodzę do Ciebie. A co Ty inaczej przeszedłeś?

- eee... no... tak. Tam metr obok masz taką dziurę, że możesz samochodem wjechać:).

No i po tej krótkiej tematycznej rozmowie wymieniliśmy jeszcze kilka uprzejmości na temat wielkości zaoferowanego otworu, pomedytowaliśmy i ruszyłem w dół. Powiem szczerze, że po tej skrzynce i po "Elektrowni "NAREW", nie będę już miał jakiś tam wahań czy gdzieś się zmieszczę, czy gdzieś wejdę i czy gdzieś tam nie utknę. No jeżeli zmieściłem się tutaj to chyba zmieszczę się już wszędzie. Fakt, przytkało mnie w pewnym momencie i musiałem wrócić kilkadziesiąt centymetrów w górę ale po zmianie ułożenia kończyn dalej jakoś poszło i mogłem kontynuować podróż w podziemną gardziel. W końcu to taki luksus, bo rzadko kiedy mam okazję zejść po takiej profesjonalnej drabinie;). Chyba jakaś najnowsza konstrukcja inżynierów z Castoramy:).

Kiedy moje stopy dotknęły ziemi rozejrzałem się dookoła. Kilka takich komnat już odwiedziliśmy ale niestety potwierdziły się pewne moje przypuszczenia. Korytarz którym trzeba było zmierzać szedł w stronę w którą nie chciałem by szedł:/...

Poczekałem na Kompana delikatnie sugerując gdzie stawiać nogi przy schodzeniu po tej budowanej z zegarmistrzowską precyzją drabinie. I on był już na dole.

Ruszyliśmy w ciemność... No może jasność bo mieliśmy latarki ale wiadomo o co chodzi:).

Kiedy korytarz się skończył ujrzeliśmy "TO". Siedziało na końcu rozwidlenia i patrzyło prosto na nas. Staliśmy tam jak pały i patrzyliśmy na siebie. "ONO" na nas, a my na "TO". Dobre 15 sekund w milczeniu, w bezruchu, w ciszy. Dopiero po upływie tego czasu z któregoś z naszych gardeł (nie pamiętam już którego) wyszły słowa "co to siedzi? Zobacz jak mu się oczy świecą". Zrobiłem delikatny krok do przodu. Co to za stwór któremu tak groźnie w oczach odbijają się światła naszych latarek?! Jeszcze krok, i jeszcze jeden, kolejny... Już wiedziałem co to za stwór... To był kur*a srebrny czajnik w którym się odbijały nasze światełka:)... No dwoje dorosłych facetów posrało się prawie na widok czajnika:D. Swoją drogą czajnik wyglądał na dość nowy i mało używany (o ile w ogóle). Ogólnie było kilka śladów "świeżych" śmieci. Mam nadzieję, że to nie keszerzy są takimi świniami...

Po małym rekonesansie i odnalezieniu miejsca kesza, wydobyciu go, dokonaniu wpisu, kiedy czekałem aż yoshio jeszcze odłoży skrzynkę na miejsce postanowiłem pójść do ostatniej odnogi, która została mi do spenetrowania. Ale zaniechałem kiedy poczułem dosłownie BUCHNIĘCIE smrodu padliny w moją twarz. Jeszcze bardzo długo czułem ten zapach. Może to moja wyobraźnia ale na 99% nie. Tak czy inaczej to dla mnie pozostanie tajemnicą,  której nie chcę rozwikłać;).

Jeszcze podróż na górę w ślimaczym tempie, poczekanie chwili na Towarzysza (miałem wizję jak będąc już wychylonym do połowy coś wciąga do w dół;)), otrzepanie się, odetchnięcie i wieeeeeeeeeelki banan na mordach:).

Było zajebiście:).

Dzięęęęęęęękuję:D!!!