Jeden z keszy których długo nie zapomnę, pierwszy urbex
takie miejsca nie napawają mnie raczej przyjemnymi odczuciami, bez maskopatola i joasino w życiu bym tam nie weszła
było obskurnie, były puste szyby wind, były materace i buty...brr! Dość długo błądziliśmy bez skutku, czułam się jak w labiryncie. W końcu jednak znaleźliśmy jeszcze jedne schody i to był właściwy trop. Będąc w odpowiednim miejscu w końcu udało się znaleźć skrzynkę, fajnie dopasowaną tematycznie wyglądem. Geokret jedzie z nami do Olsztyna
Dzięki za tak pomysłowego i emocjonującego kesza!