Znaleziona, i to bez "telefonów do przyjaciela"
Właściwie nie było większych problemów. Wszystko poszło jak po maśle. Rzeczywiście, jednej tabliczki z liczbą brakowało, ale znając schemat "tabliczkowy" łatwo było wydedukować, co tam się powinno znajdować. Na miejscu faktycznie był pieniek, który był "nie tym pienkiem", a potem, nieco dalej - pieniek, który był "tym pieńkiem" (choć raczej dalej od wskazanych współrzędnych niż ten pierwszy). Samo miejsce sprawia dosyć przygnębiające wrażenie, chociaż potencjał ma spory (lasek, staw). Okoliczne zabudowania sprawiają wrażenie, jakby służyły za "dziuplę" do "rozkładania na części" (jakiś typ siedział w zaparkowanym nieopodal "szemranym" BMW
). W każdym razie, przygoda niezła...