Zajeżdżam na miejsce, a tu zonk. Na koordach skrzynki brak. Wczoraj GPS coś nie śmigał, może znowu odmawia posłuszeństwa...deska ratunku w postaci telefonu do ojca-założyciela i okazuje się że keszynka jednak zniknęła
Po wytłumaczeniu co, jak, gdzie szybka reaktywacja "na fotografa" bo babcia z domu obok cały czas zapuszczała żurawia przez płot. Udało się! Skrzyneczki dalej można szukać, a woda w źródełku brrrr.. zimna :)