Tu to nam chyba zeszło najdłużej. Garmin i htc świrowały i lataliśmy po `kurhanach`, a ja to nawet śniegu nie potrzebowałam, by pozjeżdzać na tyłku
Odpaliłam szajsunga - i tadam, kesz jest. Jak zawsze noszę klipsiaki i miliony innych rzeczy, tak dzisiaj zabrakło sprzętu na serwis. Wszystko popękane i zmokrowane.