W końcu trafiliśmy do legendarnej Cisówki. Dotarliśmy na miejsce z pomocą miłego Pana ze Straży Granicznej, który zaczepił nas po drodze i poprowadził prawie do samego kesza - słyszał już o nim wcześniej.
Na miejscu strzeliliśmy fotki czapli i gigantycznemu zaskrońcowi. TFTC!