Zdobyta za drugim podejściem. Jednak nie bez problemów.
Znów pojawiły się braki sprzętowe - najwięcej czasu (ponad godzinę a może bliżej dwóch?) zajęło zarzucenie linki (rzutki). Co z tego że na grubą gałąź pod keszem udało się za pierwszymi strzałami jak linka była do d i za chiny nie chciała spaść na ziemię (zbyt duży opór).
Mam sporą nauczkę i inspirację do szukania lepszej (jest pewien pomysł).
Udało się w końcu - już miałem się poddać - ale za tą mniejszą gałąź po lewej co było dość ryzykowne bowiem gałąź sucha a ja sam.
Nie ma się o co zaczepić asekurować. Jak gałąź pęknie lecę w dół na plecy zapewne.
Ryzyk fizyk, gałąź dała radę.
Samo wspinanie to banał, tak samo jak przejście wyżej z punktu pośredniego.
Zastanawiałem się czy dla potomnych nie zostawić ułatwienia w postaci przerzuconej linki jednak po namyśle uznałem że nie, byłoby zbyt łatwo no i jak ja się męczyłem to niby z jakiej racji ktoś ma przyjść na gotowe...
W sumie fajny kesz, nie wiem czy był jakiś certyfikat bowiem się spieszyłem i nie przegrzrebałem całej zawartości.
Dzięki i pozdrawiam!
P.S. Teren BARDZO TRUDNY - uwaga na powalone pnie schowane w pokrzywach/innych krzakach. Można się łatwo przewrócić.
P.P.S. Pomysł - sznur do suszenia bielizny - zobaczymy czy się sprawdzi...