No tu łatwo nie było. Najpierw powalił nas bulterier
Żeby nie ryzykować spróbowaliśmy boczkiem, boczkiem. Krzaczory po same pachy, miejscami teren podmokły. Ja w połowie drogi miałem dosyć. Dobrze, że Kasia nie chciała odpuścić. Keszyk w świetnym stanie, jakby dopiero ktoś go wczoraj zainstalował. Wejście przez dziurę na teren jednostki kusiło ale ostatecznie nie odważyliśmy się.