No tak.. wybraliśmy się na piechotkę z V3 do tego kesza i było bardzo przyjemnie. Jak zawsze nasz doskonały instynkt "polecił nam" iść na "azymut" w drodze powrotnej. Trafiliśmy na ogrodzenia domów w pobliskiej wsi i zamiast w lewo poszliśmy w prawo... Krzaczorów było tak dużo, że na czworaka weszliśmy z powrotem do połowy wzgórza, gdzie trafiliśmy na betonowe pozostałości jednej z wyrzutni..Betonu sforsować się nieda więc znowu do góry.. Przeszliśmy pierwszą napotkaną wyrwą i trawers na północ...a potem już Dezerterka miała tak dość terenu, że artystycznie zjechała na siedzeniu do samego dołu
Tak to już czasami bywa.. Dziękujemy!