Krzyżacy zbudowali na Węgorapie przy zamku węgornię, czyli pułapkę na węgorze, zwaną – Aalefang. Była ona wymieniona po raz pierwszy w dokumencie z 1469 r. Obfite połowy węgorza pozwoliły „eksportować” tę smaczną rybę.
Sporządzony w 1485 r. spis zapasów zamku w Niborku (Nidzicy) zawiera informację o 19 suszonych oraz dwóch beczkach zasolonych węgorzy, dostarczonych z Angerborgka (Węgorzewa). Rybę magazynowano też w piwnicach węgorzewskiego zamku – spisy z 1508 i 1514 roku wykazują stały zapas dwóch beczek zasolonych węgorzy. Węgorzewska węgornia została opisana przez Caspara Hennenbergera (1529 – 1600) w jego dziele „Erderung der Preussischen Landtafel” z 1595 r. Było to założenie, składające się z dwóch śluz i zamontowanej poniżej nich kwadratowej skrzyni, wykonanej z drewnianych bali, zwanej – Aalekasten. Wieczorem otwierano śluzy i woda wpływała do skrzyni przez specjalny otwór, a wraz z nią porwane przyspieszonym nurtem rzeki węgorze. W ścianach skrzyni znajdowały się licznie nawiercone, niewielkie otwory, przez które woda uchodziła, zaś węgorze pozostawały wewnątrz i po zamknięciu śluz można je było wybrać. Hennenberger w swoim opisie dodaje, że szczególnie obfite połowy zdarzały się podczas burzy. Pierwszy wizerunek węgorzewskiej węgorni pochodzi z miedziorytu, zamieszczonego w 1717 r. w dziele pastora, lekarza i przyrodnika Georga Andreasa Helwinga (1666 – 1748), zatytułowanego „Litographia Angerburica”.
Na miedziorycie owym widoczne są trzy belki, będące elementami spiętrzającej wodę śluzy – pomiędzy dwiema ostatnimi znajdowały się pionowo wbite pale, umacniające konstrukcję. Spiętrzona w ten sposób woda wpadała kaskadą do ustawionej poniżej, obszernej komory, nakrytej dachem, i wypływała przez nawiercone w jej ścianach otwory. Do komory prowadziła kładka i drzwi, umożliwiające wybranie złowionych węgorzy. W 1718 r., podczas posiedzenia Towarzystwa Sztuki i Historii Literatury we Wrocławiu, Helwing wygłosił referat, zawierający kilka szczegółowych informacji o węgorzewskiej węgorni. Z opublikowanego tekstu wynika, iż instalacja posiadała dwie różne skrzynie połowowe, a najlepsze połowy miały miejsce podczas letnich, bez-księżycowych i burzowych nocy. Zdarzało się, że po takiej nocy z pułapki wyjmowano od 1800 do 2400 sztuk węgorzy, które osiągały grubość ludzkiego przedramienia i długość około 130 cm. Jako szczególną ciekawostkę Helwing podaje, że raz udało się schwytać… białego węgorza.
O wyjątkowo obfitych połowach węgorzy w Węgorzewie wspomina Wolfgang Albrecht Stromer von Reichenbach w dziele „Speculam Germaniae” z 1676 r., zaś Christoph Hartknoch w „Historii Prus” z 1684 r. podaje, iż są tu najlepsze węgornie w kraju. W 1782 r. Friedrich Samuel Bock pisał, że węgornia przy zamku węgorzewskim dostarcza ponad 100 beczek węgorzy rocznie, a szczególnie obfite połowy zdarzają się podczas tzw. ciągu tarłowego węgorza, który przytrafia się co trzy lata. Stefania Sempołowska, odwiedzająca Węgorzewo w 1913 r., tak to opisywała: Połów węgorzy (które miastu dały nazwę) zajmuje zawsze pierwsze miejsce. Już w XVI stuleciu stanowił główne źródło dochodu. W czasie wędrówek, gdy dorosłe samice z wód słodkich wracają do morza, gdzie przebywają stale samce, poławiają je w wielkich ilościach. Przed 50 laty na wybrzeżach pod Węgoborkiem w ciągu jednej nocy złowiono 500 – 600 sztuk, jeszcze w 1883 roku były połowy, dające 520 węgorzy jednorazowo. Dziś przy osuszaniu błot ilość węgorzy zmniejsza się stale. – Dzięki kolejom i kanałom wielkie transporty ryb wysyłane są do Berlina, Frankfurtu nad Menem i w części do Królestwa Polskiego.
Faktycznie, na znaczne zmniejszenie się połowów przy zamku w Węgorzewie wpłynęło pogłębienie i uregulowanie Węgorapy w 1855 r., kiedy to z dna rzeki usunięto wielkie ilości mułu. Nie mniej, węgornia przy zamku węgorzewskim była nadal wykorzystywana w okresie międzywojennym, jak również przez krótki czas po 1945 r., choć wówczas już główne znaczenie miały instalacje rybackie na Kanale Młyńskim.
Symbolem cywilizacyjnym Węgorzewa stał się wodociąg zbudowany w 1740 roku przez mistrza wodociągowego
Sacka, na podstawie planów wyższego inspektora wodnego Jana Władysława Suchodolca. Mieszczanie, skarżący
się na złą jakość wody, długo namawiali do rozpoczęcia inwestycji rządzącego miastem generała Hansa Heinricha
von Katte, który zalecał im picie wody z Holz Kanal (Kanału Drzewnego), stale się… zamulającego. Mówiono,
że o budowie zaważył głos generalskiego kucharza. Miał on problem z dostarczaniem wody do kuchni, mieszczącej
się na piętrze w zamku.
System wodociągu składał się z drewnianej wieży ciśnień wzniesionej na Węgorapie, przy węgorni, skąd wodę
rurami, wykonanymi z kilkumetrowych pni sosnowych o średnicach 30-40 cm, rozprowadzano do pięciu basenów.
Największy, kwadratowy o boku około 9 m, znajdował się na Neuer Markt (Nowym Rynku). Kolejne, około cztery
razy mniejsze – na Alter Markt (Starym Rynku), przy domu burmistrza Bernharda Andersona, przy Littauer Strasse
(ul. Litewskiej, dzisiaj ul. 11 Listopada) – przy domu Barthla Huebnera oraz na Kloster Platz (Placu Klasztornym).
Pośrodku ostatniego z wymienionych znajdowała się jakaś ozdoba, upodabniająca go do fontanny! Zbiorniki
zaopatrzone zostały w odpływy, co powodowało stały ruch cieczy. Oczywiście woda popłynęła też do zamkowej
kuchni, stajni kirasjerów oraz tzw. Lötzenschen Magazin (magazynu leckiego/giżyckiego).