Był potrzebny w Bytomiu Odrzańskim most. By miasto jakkolwiek mogło funkcjonować w cieniu bogatszego Głogowa, by właściciele majątku w Siedlisku mieli dobry dostęp do drugiego brzegu rzeki, i tak dalej. Wcześniejsze konstrukcje były byle jakie i się nie ostały. Wreszcie zbudowano coś solidniejszego. Oddany do użytku w 1907 r., cieszył oko i się sprawdzał. Za korzystanie z przeprawy pobierano zresztą opłaty.
W wyniku działań wojennych w 1945 r. most został zniknięty (wysadzony przez wycofujące się oddziały niemieckie) i nie wrócił do dziś. Próbę jego odbudowy podjęto w latach 60., ale na próbach i wylaniu nowego betonowego wieńca na jego filarach się skończyło.
Most, nim stał się pomostem.
Ostatecznie postanowiono zamienić szczątki mostu w... molo. Konstrukcję wzmocniono, a na jej szczycie stworzono spacerowy ciąg z zielenią i ławkami. Konstrukcja ma 140 m długości i stanowi fajowy punkt widokowy. Wprawne keszerskie oko dostrzeże na przykład jednoosobowy schron obserwacyjny tuż za bramą zakładu przemysłowego po wschodniej stronie pomostu.
Keszyk siedzi sobie na współrzędnych. Podejmując, zachowujemy konspirację, tym bardziej, że jesteśmy na widelcu monitoringu miejskiego. Zatem pełna kultura, metodą na normalnego turystę proszę. Powodzenia, miłych wrażeń.