Mamo, mamo - a skąd ja się wzięłam? - zapytała mamę pewnego razu 13 - letnia dziewczynka.
O, to bardzo ciekawa historia, siadaj to ci opowiem - odparła mama.
I tak zaczęła swoją opowieść:
Była mroźna zima, koniec stycznia 1976 roku.
Pojechaliśmy z Tatą i Twoimi siostrami na 2 tygodnie na narty.
Akurat zaczynały się ferie zimowe.
Tata wynajął nam 2 pokoje w ośrodku wypoczynkowym na Kaszubach.
Cieszyliśmy się bardzo, bo uwielbialiśmy od zawsze narty
i każda wolną chwilę najczęściej spędzalibyśmy na stoku.
Tak też było i tym razem, pogoda wręcz wymarzona, lekki mróz, mnóstwo śniegu.
Dziewczyny, choć już dorastające, bawiły się śniegiem jak małe dzieci,
lepiły bałwany, jeździły na nartach i sankach.
To był bardzo piękny czas dla naszej rodziny.
I tak prawie te 2 tygodnie zleciały szybko.
Spaliśmy w dwóch osobnych pokojach, ja z jedną Twoją siostrą,
tą starszą a Tata z tą młodszą.
Dziewczynki nie chciały spać same w pokoju i dlatego mieliśmy taki układ.
Ostatniej nocy jednak zadecydowaliśmy,
że dziewczynki będą spały razem w jednym pokoju,
tylko tą jedną, ostatnią noc a my razem z Tatą w drugim pokoju.
Może po prostu chcieliśmy mieć chwilę dla siebie,
i może, choć tej ostatniej nocy - to był bodajże 6 lub 7 lutego - wtrąciła mama-
- chcieliśmy spać sami, bez dzieci.
To była miła noc,
takie jakby zwieńczenie i ukoronowanie całego naszego pobytu na wczasach,
ale nie przypuszczałam, że będzie miała aż takie konsekwencje.
Konsekwencje? Hm...Czyżbyś zaszła wtedy w ciążę, mamo ? - zapytała rezolutnie dziewczynka.
Tak, dokładnie córeczko - westchnęła mama -
właśnie wtedy tej nocy, tam w pensjonacie na Kaszubach, się poczęłaś.
Na drugi dzień wracałam do Gdańska już z Tobą w brzuchu,
choć oczywiście nic o tym nie wiedziałam, a ty byłaś wówczas maleńka jak ziarenko maku.
Nikt się nie spodziewał tego, bo dni miałam przecież bezpieczne.
A jednak los sprawił, że powstałaś wtedy. Widocznie tak miało być.
I co było potem? - zapytała z zaciekawieniem dziewczynka.
Potem spóźniała mi się miesiączka - opowiadała dalej mama - i jakoś się tak dziwnie czułam.
Nie podejrzewałam ciąży, bo byłam niemal pewna, że w niej nie jestem,
ale w końcu poszłam do lekarza.
Pod koniec marca lekarz mi potwierdził, że będzie dzidziuś.
Byłam w szoku.
Miałam wówczas 39 lat i odchowane, dorastające dzieci,
a tu nagle mam mieć kolejne małe dziecko.
Ale cieszyłam się bardzo wraz z Tatą,
bo nowe dziecko w rodzinie to jednak zawsze radość.
Termin mi lekarz wzynaczył na listopad i dokładnie 6 listopada 1976 roku przyszłaś na świat.
Ojej, mamo, to bardzo piekna historia,
jestem w takim razie taką pamiątką z wczasów na nartach? - powiedziała przejęta dziewczynka.
- Tak, dokładnie córeczko -
- To była ostatnia noc w pensjonacie - odparła mama.
A w myślach dodała: ...jakże brzemienna w skutki.... ;)
O keszu słów kilka:
Pensjonat, gdzie się poczęła bohaterka tej historii, już nie istnieje,
został zamknięty kilkanaście lat temu, obecnie jest to budynek mieszkalny.
Był to dość słynny pensjonat w tym rejonie.
Do dziś w terenie można spotkać drogowskazy na niego lub reklamy.
Zadaniem Twoim będzie odszukanie, co to był za pensjonat i oczywiście,
gdzie się znajdował, gdyż kesz jest w jego pobliżu.
Hasłem do logu jest nazwa pensjonatu, z dużej litery
oraz ostatnie słowo z ostatniej kartki z logbooka,
pisane wszystko razem, oba wyrazy z dużych liter.
W celu odnalezienia kesza
stań na drodze na przeciwko wjazdu do obiektu,
a następnie skręć w prawo i rusz do góry drogą.
Przejdź jakieś około 85 m i skręć w lewo,
w ścieżkę między drzewa.
Kieruj się bardziej w lewo niż w prawo,
zejdź nieco zboczem i szukaj sporego kamienia,
przy którym ukryty jest kesz.
Pomocne mogą być zdjęcia drogi dojścia.
Bardzo proszę o zamaskowanie po sobie.
Życzę powodzenia w szukaniu !