Przechadzając się przez Glisno zauważylem pewien ciekawy znak. Dotyczył on szlaku legend.. Od razu pomyślałem sobie: Glisno? Legendy? Tak, jasne... Jednak ta myśl nie dawala mi spokoju... A może faktycznie jest coś fajnego, coś mistycznego w miejscu, gdzie mimo połozenia w centralnej części Europy, z niewiadomych powodów ginie zasięg telefonu.
Po jakimś czasie wróciłem do tej malowniczej wsi, gdzie chciałem zasięgnąć języka u rdzennych mieszkańców. I tak chodziłem, wypatrywalem jakichś tubylców. Doszedlem do końca i zawróciłem, bo nie znalazlem nikogo z kim mógłbym porozmawiac. Zrezygnowany zacząłem wracać do samochodu. Idąc powoli chodnikiem, podziwiałem malownicze domki, które oświetlał blask zachodzącego słońca. A w mojej głowie kotłowały się myśli: "Ciekawe co powiedziałyby te domy gdyby tylko mogły mowić?" i "o co chodzi z tym szlakiem legend"? W pewnym momencie zauważyłem postać. Była to babcia... ot babcia jak każda inna - lekko przygarbiona, siwa na oko starsza od węgla... Przechadzała się w okolicach kościoła z rękoma zaplecionymi na plecach. W pewnym momencie postanowiła odpocząć na ławeczce. Chciałem wykorzystać okazję, przeszedłem więc przez droge i usiadłem obok niej. Miałem nadzieję, że uchyli mi rąbka tej lokalnej tajemnicy. Zagadałem grzecznie, że dzień dobry, i że pogoda ładna. A babuleńka od razu wypaliła: Co kawalerze, szukasz ciekawych opowieści? Obserwuje Cię od godziny, widzę jak się snujesz tu bez celu. Dam Ci jedną radę: Zwiedź ruiny zamczyska, a tam wszystkiego się dowiesz. Tylko się nie bój. Panicza już dawno tam nikt nie widział. Od kiedy w jego grobowcu są kraty, nie pojawia się w tych okolicach, a i strażnicy dobrze pełnią swoją rolę. W tym momencie w głowie miałem więcej pytań niż przed godziną, gdy zaczynałem zwiedzanie miejscowości..zamek? Panicz? Kraty?.. O czym ta babcia do mnie mówi? Nim ruszyłem w dalszą drogę Pani Zofia (bo tak miała na imię moja rozmówczyni) zdążyła opowiedzieć mi kilka legend dotyczących lasu rosnącego, który rozciąga się od pobliskiego jeziora, przez boisko, ruiny i dalej dalej... Gdzie on się kończy? Mało kto wie, bo nikt się za daleko nie zapędzał. A dlaczego? Na to pytanie Pani Zofia odpowiedziała jedynie: "Widzę Twoją ciekawość w oczach, coś mi mówi, że niedługo sam się przekonasz". Wejście do lasu jest przy boisku, tam zacznij.
Pełen nadziei na nową przygodę pożegnałem się z Panią Zofią. Ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała: "Jeszcze się spotkamy, kawalerze". Idąc dalej pod górę doszedłem do miejsca, w którym w głąb lasu odbiegała wąska dróżka. Stanąłem na skraju lasu i lekko się zawachałem. Pomyślałem: "Do odważnych świat nalezy!" i jednak trochę niepewnym krokiem wszedłem do środka. Naprawdę nie wiem dlaczego przez myśl przeszly mi słowa z książki jaką kiedyś czytałem. A brzmiały one: "Porzućcie wszelką nadzieję, ci którzy tu wchodzicie". W sumie las na początku nie był taki straszny. Jednak z tyłu głowy miałem te wszystkie opowieści Pani Zofii: O Paniczu, o jego miłosci do wodnej nimfy i o tym co było dalej. Juz na samym początku poczulem na plecach czyjś wzrok.. tylko czyj? Może to jeden z tych strażników, o których wspominała Pani Zofia? Rozglądnąłem się uważnie i zobaczyłem coś, co na początku nie wydawało się niczym niezwykłym. Jednak to male niepozorne odkrycie skrywało pierwszy sekret....
I do dzisiaj nuce słowa piosenki: mały, biały domek co dzień mi się śni..... Tylko czy na pewno biały ? :)
CDN.