Z powodu bezpośredniej bliskości granicy państwowej, najlepiej, jeśli przed wyprawą tutaj powiadomimy placówkę Straży Granicznej w Węgorzewie o tym zamiarze telefon +48 87 437 83 20.
Dojeżdżamy do wsi Góry, których nazwa jest bardzo adekwatna do krajobrazu. Przy dojeździe do wsi, po lewej stronie drogi, zlokalizowany był niegdyś cmentarz wiejski Alt Gurren, w obrębie którego rosła tysiącletnia lipa
o obwodzie przekraczającym 8 metrów. W 1897 r. wpisana została na listę najważniejszych pomników przyrody Prus Wschodnich, a opiekę nad nią sprawowała młodzież szkolna. Jeszcze w latach 30. lipa żyła i wypuszczała liście, jednak pień drzewa był już pusty w środku. Nauczyciel wiejski twierdził, iż w pustym pniu pomieściła się cała klasa szkolnych dzieci. Drzewo nie dotrwało do naszych czasów, a i cmentarzykowi niewiele brakuje…
Swojsko dla nas brzmiąca nazwa Góry (niem. Gurren) wcale nie wzięła się z powodu górzystego krajobrazu wokół wsi, ale od staropruskiego imienia legendarnego, pierwszego osadnika i zasadźcy – Gure. Właśnie ze względu na owo staropruskie, a nie polskie pochodzenie, nie zmieniono jej w latach trzydziestych. W siódmej dekadzie XVI stulecia Góry znajdowały się w dobrach Kanitzów, ale pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi dopiero z roku 1591. W 1613 r. za szczególne zasługi tutejsze dobra otrzymał z rąk książęcych starosta węgorzewski – Andreas von Kreytzen. Nadanie to dało początek tzw. Adlig Gurren, czyli wsi szlacheckiej. Prócz tego rozwijały się dwie przylegające do siebie osady: Alt Gurren (pol. Stare Góry) i Neu Gurren (pol. Nowe Góry), które w 1927 r. połączono w jedną wieś – Gurren. Rok później do obszaru wsi przyłączono również dobra Adlig Gurren wraz z 224 ha gruntów, które posiadał tutaj do 1945 r. – Friedrich von Petzinger. W 1939 r. wieś liczyła 402 mieszkańców, a jej sołtysem był – Artur Podewski. Obecnie (sierpień 2017 r.) mieszka tutaj 31 osób (5 rodzin).
Mijamy ostry zakręt w prawo, za którym przed wojną mieściła się gospoda niejakiego Moslehnera i jedziemy przez wieś z nielicznymi, zamieszkałymi budynkami,
za to z wieloma opustoszałymi, zrujnowanymi gospodarstwami, skrytymi w gąszczu drzew i zarośli.
Po lewej stronie mijamy współczesną, drewnianą kapliczkę,
którą ufundowali mieszkańcy wsi, a wyrzeźbił miejscowy leśniczy – Arkadiusz Sebastian Tryk, i zajeżdżamy pod dawny budynek szkolny.
Szkoła w Górach powstała dopiero w XIX w., a w okresie międzywojennym uczyło się tutaj 37 dzieci, którymi opiekował się nauczyciel – Fritz Rose. Po wojnie w budynku szkolnym zainstalowało się Leśnictwo Olszewo Węgorzewskie. Nadal mieści się tu leśniczówka Zawilec (czyli de facto – kancelaria Leśnictwa Olszewo), ale oprócz tego można tutaj wypocząć na agrowczasach. Polecam, bo miejsce jest niezwykle urokliwe. Następnie droga (już dawno zapomnieliśmy o asfalcie) wspina się ostro pod górę. W gęstych zaroślach po prawej stronie zlokalizowany jest stary cmentarz z trzema kwaterami żołnierskimi z I wojny światowej. Jeden z pochówków dotyczy kanoniera z 4. Baterii 52. Pułku Artylerii Polowej, który poległ w okolicy we wrześniu 1914 r., zaś dwa pozostałe groby, to najprawdopodobniej pochówki mieszkańców wsi, poległych na innych frontach w 1916 i 1918 r. Cmentarz jest mocno zdewastowany i zarośnięty krzakami.
Wreszcie docieramy do miejsca, które mogłoby uzasadniać nazwę miejscowości. Droga wspina się na grzbiet wzgórza o wysokości 161 m n.p.m, z którego rozciągają się bajeczne widoki. W kierunku wschodnim i południowym ściele się szeroka panorama z akcentem kościelnej wieży w Olszewie Węgorzewskim.
Jak jest dobra pogoda, to wzrok sięga Lasów Skaliskich, a nawet Wzgórz Szeskich koło Gołdapi, upstrzonych białymi kreskami wiatraków ze zlokalizowanej tam energetycznej fermy wiatrowej. Z kolei od strony zachodniej
na horyzoncie pobłyskuje tafla zarastającego jeziora Oświn, a na bliższym planie można dostrzec zarysy drogi i pałacu w Łęgwarowie. Lasy od strony północnej to już… Rosja.
Na szczycie wzgórza stoi wieża obserwacyjna Straży Granicznej, zbudowana w ramach projektu elektronicznego monitoringu zewnętrznych granic Unii Europejskiej.
Przed wojną, kiedy jeszcze nie było tej granicy, stał tutaj wiatrak, należący do Hermanna Kimma. Warto się tu zatrzymać na dłużej i pooddychać „górskim” powietrzem. U stóp wzgórza, po północno-wschodniej stronie, z okolicznych łąk i pól zbiera wodę rów Ilma (niem. Ilme Graben). To nie byle jaki rowek, skoro ma nazwę. A ma ją dlatego, iż stanowi źródło rzeki Ilmy, która przepływa lasy koło Maryszek (ciągle jako rów) i po rosyjskiej stronie granicy objawia się już jako całkiem porządna – rzeczka Ilma (niem. Ilme, ros. Borodinka), która wciąż przybiera płynąc dalej, po czym łączy się z wypływającą z jeziora Oświn – Oświnką (niem. Aschwöne, ros. Putiłowka) i uchodzi do Łyny w okolicy dawnego Allenburga (obecnie ros. – Drużba).
Bibliografia załącznikowa: