Kesz (bez certyfikatów!) to zamaskowany mikrus ukryty na kordach. Nie zawiera nic do pisania! Zawiera jedynie logbook, w którym - szanowni keszerzy - własnoręcznym podpisem potwierdzacie, iż na własne uszy lub oczy zapoznaliście się z legendą tego miejsca.
„Legendy z Góry i okolic” to seria keszy poświęconych podaniom, opowieściom i miejscom legendarnym związanym z miejscowościami powiatu górowskiego. Do tej pory zarówno Góra jak i jej okolica pozostawała białą plamą na geokeszerskiej mapie ale okazuje się, że ma się czym pochwalić - również przed geokeszerską bracią. „Legendy” wraz z inną serią („Zapomniane Perły”), postarają się tą białą plamę wypełnić. W zebranych podaniach pochodzących z okolicznych miejscowości przeplatają się nietypowe i tragiczne życiorysy, paniczne lęki, siły tajemne, nienawiść czy wielka miłość. I nie ważne ile w danej opowieści jest z prawdy a ile z fikcji lub to, że niektóre z nich trącają „myszką” lub trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Istotne jest, że przetrwały w pamięci potomnych do dziś i choćby z tego względu warto je przytoczyć jako integralną cześć historii regionu. Niech przyciągają i „straszą” małych, może też pobudzą do refleksji, a starszych niech zapraszają do zapoznania się z wybranymi, zapomnianymi niejednokrotnie już miejscami. Tak więc znacie? Nie? To przeczytajcie…
We wsi Wroniniec, tuż przy drodze z Góry do Niechlowa znajdują się bardzo charakterystyczne ruiny dawnego kościoła postawionego ku czci Świętej Trójcy. Jest to bardzo ciekawa budowla. Jednonawowa z dwiema nierównomiernie zbudowanymi przybudówkami. Posiada także charakterystyczną wieżę, kwadratową u podstawy, a powyżej sześcioboczną. Kościół wzniesiono w latach 1601-1603 z inicjatywy rodu von Kreckwitz (Krakwicz), właścicieli tych ziem. Wybudowano go dla gminy ewangelickiej. Dopóki linia rodowa istniała o kościół dbano z pietyzmem. Jednakże wojna trzydziestoletnia (1618-1648) między katolikami, a protestantami nie obeszła się zarówno z kościołem jak i z pobliskim majątkiem łaskawie. Świątynię splądrowano, sprofanowano i zniszczono. W 1653 r. została ona przejęta przez katolików jako kościół filialny parafii w Osetnie. Około roku 1745 r. ponownie przejęli ją protestanci, a ówczesny właściciel Wronińca Jan Krzysztof von Hocke przeprowadził w niej ostatni, niewielki, udokumentowany remont. Niestety dotyczył on jedynie wieży, którą podwyższono wówczas o jedną kondygnację. Całość nadal pozostała nietknięta remontem i od czasu wojny trzydziestoletniej, zauważono, zaczęła systematycznie popadać w ruinę. A dlaczego wyremontowano jedynie wieżę? Otóż służyć ona miała jako dzwonnica dla dwóch zawieszonych w niej dzwonów wykorzystywanych przy uroczystościach pogrzebowych, itp. Stąd musiała dawać gwarancję względnego bezpieczeństwa.
Wkrótce kościół popadł w całkowitą ruinę. A to, że się zupełnie nie rozsypał zawdzięczać można troskliwej opiece ostatnich właścicieli Wronińca, rodzinie Unruh. Na murze kaplicy cmentarnej, tuż przy kościele, zachowały się trzy kamienne płyty nagrobne (jedna w kształcie odsuwanej kotary) poświęcone dawnym właścicielom: Janowi Krzysztofowi von Hocke, Heinrichowi von Unruh i jego żonie Lonnie. Ze względów bezpieczeństwa teren wokół kościoła i kaplicy został ogrodzony siatką i wstęp na ten teren jest zabroniony.
A legenda?
Otóż według niej, w czasie pełni księżyca, z grobowca wychodzą dawni właściciele (czy też fundatorzy) i w trosce o stan kościoła, o który tak zabiegali starają się go „odbudować”. Nie mogą pogodzić się z jego obecnym stanem i raz w roku ustawiają na jego zniszczonych ścianach kamień licząc, że kiedyś ukończą swoje dzieło. Życzmy im więc powodzenia…
Źródło:
Przeszłość w legendach zaklęta, Góra 2011, s. 82.
Przewodnik Turystyczno-Krajoznawczy po Ziemi Górowskiej, Góra 2003, s. 42.
Heine Fritz, Heimatbuch des Kreises Guhrau/Schlesien, 1973