Jan Gajzler (ur. 4 maja 1891 w Suchedniowie; zm. 6 kwietnia 1940 tamże) – literat i poeta
Pochodził z rodziny urzędniczej, z której pochodziło także wiele utalentowanych postaci, jak np. próbujący swych sił w sztukach pięknych Stefania Halicka i Feliks Gajzler.
Czas nauki to dla Jana Gajzlera pobyt w Warszawie w pierwszych latach XX w., a potem kontynuacja w Szkole Handlowej w Kielcach, którą ukończył w 1910 r. Można powiedzieć, że ukształtowanie talentów poety miało związek z atmosferą szkoły, kolegami z ław szkolnych, wśród których było wielu regionalistów, znawców najbliższej historii i osób zaangażowanych w pracę na rzecz powstania Polski niepodległej.
Jan Gajzler studiował przez pewien czas na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale studiów z powodów materialnych nie ukończył.
Zajmował się w swoim życiu różnymi pracami, był zarządcą folwarków, sekretarzem nadleśnictwa, wykładowca języka polskiego i literatury, po I wojnie światowej pracował w Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu, współpracował z kielecką redakcją regionalnego pisma „Radostowa”. Ważną częścią jego codziennego życia była twórczość. Od najmłodszych lat zdradzał uzdolnienia plastyczne, malował akwarele, rysował. To jednak co stało się jego największą pasją to poezja, której poświęcił się bez reszty.
Twórczość Jana Gajzlera ma nierozłączny związek z przyrodą i pięknem Gór Świętokrzyskich. Zadebiutował w 1922 r., ale tworzył już o wiele wcześniej, znamy jego poezje z lat I wojny światowej, m.in. wiersz „Pokutnik” o kamiennej figurze pielgrzyma z Nowej Słupii. Pisał o gołoborzu, Łysej Górze, modrzewiach, sosnach, przydrożnych kapliczkach. Można powiedzieć, że stał się nieocenionym i niedocenionym piewcą swoich najbliższych okolic. Lata największej aktywności poetyckiej przypadają na lata 1923–1935. Z tego okresu pochodzą jego wiersze Sonety Świętokrzyskie, wiersze o tematyce religijnej oraz opowieści gwarowe m.in. O Świętym Buku co go ścion Tumek Łakumiec z Klonowa
Jego wiersze, w swej formie trochę archaiczne, nie weszły do kanonu literatury polskiej. Trzeba jednak stwierdzić, że bez takich poetów, czujących się dobrze wśród szumu drzew, śledzących blask księżyca wyłaniającego się zza szczytów górskich, piszących o ogrodach i małych uliczkach, nie byłoby lokalnej tradycji, umiłowania każdego zakątka naszej najbliższej ojczyzny. Pisał o Kielcach:
... Wieczorem księżyc wstanie nad Katedry wieżą, -
pochyły, cichy placyk w srebrnym blasku zaśnie ...
- - z jasnej tarczy zegara godziny uderzą -
i będą mnie - wędrowca - odprowadzać długo, -
aż mi się białe śniegi w nowe zmienią baśnie,
a K I E L C E snem się staną i świetlaną smugą .........
Nieuleczalnie chory zmarł w Radomiu w 1940 r. i pochowany został wśród bliskich mu osób w Suchedniowie.
Należy pamiętać o postaci Jana Gajzlera, szczególnie wtedy, gdy ze szczytu Łysicy, lub spod klasztoru na Świętym Krzyżu spoglądamy przed siebie widząc oczami wyobraźni nieistniejący już świat, z którego poeta czerpał inspirację do swej twórczości.
O keszu:
mikrus w leśnym maskowaniu
uważaj - za plecami masz okna
nie trzeba wchodzić za ogrodzenie