Nie tak dawno temu istniała mała wioska, w której stał opuszczony dom. Pewnego dnia wprowadziła się do niego szczęśliwa, spokojna i pracowita rodzina.
Tylko starzy mieszkańcy wioski nie chcięli zaakceptować nowych sąsiadów... Kiedy przechodząc ulicą "nowi" mijali miejscowych, rozmowy cichły natychmiast, czasem tylko ktoś szepnął coś o klątwie i szybko milkł skarcony spojrzeniem starszych. Kiedy rodzice i ich czworo dzieci usłyszeli o tych zabobonach po raz pierwszy, tylko się śmiali, lecz po pewnym czasie dzieci nie mogly w nocy spać, budziły się z krzykiem... śniły zawsze o tym, że na strych domu, gdy księżyc jest w pełni przychodzi płacząca kobieta. Rodzice uspokajając dzieci mówili ,że ludzie kpią sobie z tymi klątwami chcąc napędzić im strachu lecz kiedy pewnej nocy gdy zegar wskazywał północ dzieci usłuszały szuranie butów na strychu. Chłopcy zajrzeli przez małą szparkę w deskach na strych i zobaczyli kobiete siedzącą w kącie, zalewającą sie łzami i smutno zawodzącą, wtedy przerażona dziewczynka pobiegla do pokoju rodziców lecz nigdy tam nie dotarła, usłyszała głos kobiety tuż za plecami, szept, nic więcej... dziewczynka odwróciła się za siebie i poczuła chłód... Mówią, że twarz umarłej wyglądała na przerażoną. Nic więcej nie było wiadomo o starej klątwie. Rodzina, mimo tragedii jaka spotkała ich tutaj, osiadła w nawiedzonym domu na stałe.... Lecz cały czas lekceważyli klątwę. W dziwnych okolicznościach zginęli w końcu wszyscy, a opowieści o ich przerażających losach budzą trwogę do dnia dzisiejszego wśród mieszkańców, którzy boją się zaglądać do opuszczonego gospodarstwa. Jedynie, aby ich dusze zaznały spokoju ktoś przybił do drzwi 6 malutkich krzyży. Od tamtej nocy kobieta płacząca na strychu nie opuszcza gospodarstwa, przegania wszystkich nieproszonych gości, przesuwa meble, rzuca butami i przeklina okrutnie...