15 listopada 1940 r. Niemcy utworzyli w Legionowie getto, zlokalizowane na terenie Ludwisina, w rejonie ulic (według dzisiejszego nazewnictwa): Sobieskiego, Mieszka I, Prymasowskiej, Kozietulskiego, Pomorskiej i Zygmuntowskiej. Według różnych szacunków stłoczono w nim od dwóch do trzech tysięcy osób pochodzenia żydowskiego – mieszkańców Legionowa, Łomianek, Nieporętu, Jabłonny, Zegrza, Serocka, Nowego Dworu, Żuromina, Rypina, Sierpca. Teren nowo powstałej „dzielnicy żydowskiej” nie był ogrodzony, jednak za jej opuszczenie groziła śmierć. Zakaz ten egzekwowano. Podobnie jak w innych gettach, także w Legionowie utworzono Radę Żydowską – tzw. Judenrat – na czele której stał Jechiel Rosenberg. Siedziba Judenratu znajdowała się przy ul. Chrobrego 77. W mieście działała również policja żydowska.
Dzielnica żydowska nie była ogrodzona murem, ale za jej opuszczenie groziła śmierć. Wielu Żydów przekradających się na "aryjską" stronę w poszukiwaniu żywności, ubrań, leków przypłaciło te wyprawy życiem. Podobnie jak w innych funkcjonujących w Polsce gettach, także w Legionowie utworzona została Rada Żydowska, czyli Judenrat. Jego siedziba znajdowała się przy ulicy Chrobrego 77, a przewodniczącym został znany przed wojną kupiec Jechiel Rosenberg. W getcie działała również policja żydowska.
Część mieszkańców getta została wydelegowana do robót przymusowych w legionowskim obozie pracy przymusowej, wielu Żydów pracowało też w obozie w Piekiełku. Judenrat musiał dostarczać codziennie kilkuset robotników.
Likwidacja getta w Legionowie rozpoczęła się wczesnym rankiem 4 października 1942 roku, w dniu święta Simchat Tora. Dzięki informacjom przekazanym przez polskich policjantów – w nocy przed „akcją” część Żydów zbiegła z miasta. O 4 rano pod getto podjechały furmanki z całej okolicy, zaś samochody przywiozły niemieckich (z psami) i ukraińskich żołnierzy. SS zażądało, by kierownictwo Judenratu zebrało wszystkich na centralnym placu. Ludziom tłumaczono, że zostaną przeniesieni do lepszego getta, do Warszawy. Kobiety, starcy i dzieci zostali załadowani na furmanki, zaś mężczyźni na piechotę popędzeni przez Strugę do Radzymina.
Dzięki informacjom przekazanym przez polskich policjantów - w nocy poprzedzającej likwidację część mieszkańców zbiegła, chroniąc się w okolicznych lasach. Inni próbowali ukryć się na terenie getta. Ci, których Niemcy odnaleźli, byli rozstrzeliwani na miejscu. W ten sposób zginęło około 200 obywateli pochowanych potem w rowie melioracyjnym biegnących do Jabłonny i w dołach wykopanych w pobliskim zagajniku. Ci, którzy trafili do Radzymina wysłani zostali wprost do komór gazowych w Treblince. Zginęło tam 1500 legionowskich Żydów.
Nielicznym udało się przeżyć dzięki polskim sąsiadom. Rodziny Jagiełłowiczów i Szklarków przechowały do wkroczenia Rosjan pięcioosobową rodzinę Zawiesińskich, Flisiukowie od 1942 roku ukrywali rodzinę Libmanów, wdowa Maria Kierszyn ocaliła mieszkającą po sąsiedzku rodzinę Kaźmierków. Cudem uratował się słynny w Legionowie felczer cieszący się sławą uzdrowiciela Daniel Segał. W getcie zginęła jego żona i dwoje dzieci. Mimo tragicznych wspomnień pozostał w Legionowie. Zamieszkał w domu rodziny Grzelaków przy ulicy Batorego, przyjmował pacjentów. Warto przy okazji przypomnieć, że w Chotomowie, w sierocińcu prowadzonym od lat 20. przez siostry zakonne, schronienie w czasie okupacji znalazło wiele okolicznych żydowskich dzieci z okolic Legionowa i nie tylko.
W 2016 w jednym z domów na terenach byłęgo getta, została znaleziona oryginalna i unikatowa drewniana historyczna tablica pochodząca z tamtego okresu. Tablica pozbijana była z desek i posiadała dwa napisy wymalowane czarną farbą (napisy były częściowo nieczytelne). Pierwsze część jest w języku niemieckim:
JUDISCHES WOHNGE.....
ETRETN DUR DEUTCHE ODER POLEN.
następnie pod spodem napis w języku polskim:
Dzielnica Żydowska, Niemcom i Polakom wstęp wzbroniony.
Tablica została wystawiona na jednym z popularnych portali aukcyjnych, jednakże Muzeum Legionowskie starało się wejść w jej posiadanie. Nie śledziłem dalszych jej dziejów.
Skrzynka znajduje się na ulicy Marszałkowskiej, podejrzewam że od czasów kiedy istniał Judenrat numeracja niejednokrotnie się zmieniła, więc kesz jest schowany w dogodnym miejscu. Kordy ustalane za pomocą telefonu, więc +/- 5 metrów. Sam kesz należy do łatwych i szybkich, a skrzynka ma na celu przybliżenie historii.