Miała babcia kurkę,
Kurkę-złotopiórkę,
Wesołą kokoszkę,
Zwariowaną troszkę.
Poeta się pomylił - nie babcia to była, a Marian. I nie o kurkę chodziło, a o Mariolę (choć faktycznie złotopiórką była)
Kiedyś jej ta kurka
Uciekła z podwórka.
Babcia za nią truchtem drepce,
"Wracaj" - krzyczy... - "A ja nie chcę!"
A tam zaraz blisko to było lotnisko...
No dokładnie tak było. Dalsza część wiersza też się zgadza, tyle że Tuwim leniwym wierszokletą był i jak się mu rymy skończyły to babcię wybudził. A prawda była zupełnie inna: bohaterowie doleceli do Włoch, do Bergamo. Oczywiście natychmiast po wylądowaniu " kurka" wzięła nogi za pas i odfunęła..
Ile się Marian nabiegał za Mariolą to tylko on wie...Najważniejsze jednak, że w końcu udało się ją dorwać, w dodatku w niezwykle sprzyjających okolicznościach: wzgórze, zamek, zachód słońca, i kwiaty w ręku marianowym (pochodzące z pobliskiego krzaka).
No i sukces: wróciła!
Na pamiątkę tego doniosłego wydarzenia kesza tu zakładam.