Miejsce pełne zadumy, symbolicznie oznaczone krzyżem. Pamiętam jak śledziłem wydarzenia serwowane przez paski informacyjne, zanim dotarli tam "dziennikarze". Sam mogłem tym pociągiem jechać, bałem się o znajomych, którzy tę trasę przebywali, czy ich wtedy nie było wewnątrz. Nie zapomnę do tej pory, gdy dzwoniłem do kolegi, żeby umówić się na wyjazd, a tu syreny wszędzie, właśnie jechał jako ratownik na miejsce tragedii, mówił półzdaniami, że coś się stało pod Szczekocinami, że było wezwanie i jadą. Musiało to być traumatyczne przeżycie, widząc go po tej akcji tydzień po tygodniu jak dochodził do siebie. Pozwoliłem sobie na nutę osobistej refleksji, ale inaczej chyba nie mogłem.
Informacji odnośnie całego zajścia możecie poszukać tutaj.