To był długi i wyczerpujący piątek, wieńczący kolejny pracowity tydzień. Tego dnia musiałem zostać dłużej w pracy, bo z powodu rozliczenia kwartalnego miałem do wykonania całą stertę raportów za ostatni miesiąc. Byłem totalnie zajechany i jedyne o czym marzyłem o tej porze to prysznic, a po nim butelka dobrze schłodzonego pszenicznego Primatora.
Dzień powili dobiegał końca i na jego miejsce przystępował wieczór… Jak zwykle zaparkowałem samochód na parkingu obok skate parku, choć tym razem postanowiłem przyjrzeć się jeszcze zachodowi słońca, który czerwienią swych promieni pięknie rozjaśniał zapadający zmrok. Przeszedłem kilkadziesiąt metrów w kierunku południowym, gdzie przystanąłem obok pierwszej latarni nad brzegiem jeziora i obserwowałem ostatnie chwile tego zjawiska, kiedy za moimi plecami usłyszałem przeraźliwe dźwięki. Włos zjeżył mi się na głowie i odruchowo przykucnąłem za krzakiem, którego miałem po swojej prawej stronie. To co zobaczyłem, było najbardziej makabrycznym widokiem, jaki dane mi było oglądać w życiu! Pod płotem, biegnącym obok pobliskich garaży, stała postać ubrana w brudny i podarty garnitur oraz pokrwawioną białą koszulę – w ręku miała coś dziwnego, ociekającego krwią! Kiedy postać oderwała zębami fragment trzymanego w ręku przedmiotu, zrozumiałem że to ludzkie przedramię! Zmroził mnie ten widok do szpiku kości!
Po chwili postać zeszła kilkanaście metrów w kierunku jeziora, rozejrzała się na boki i ruszyła w głąb pobliskiego lasu… Przez chwilę walczyłem ze swoimi myślami, zastanawiałem się co to za potworna postać? Kanibal? W XXI wieku, w centrum dużego miasta? A może jakiś seryjny morderca, który z jakiegoś względu upodobał sobie tę okolicę i dzięki dziwnym zbiegom okoliczności – ciągle nie został złapany…? Nie da się ukryć, że zacząłem obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Skoro przed momentem ta bestia obgryzała czyjąś rękę – jaką miałem pewność, za chwilę to ja nie stanę się jego kolacją?
Wrodzona ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem – poszedłem za nim wybrukowanym chodnikiem, który prowadził lekko pod górę… Wprawdzie zapadał już zmrok, ale zauważyłem, że pomiędzy drzewami 61 i 62 biegnie ścieżka w głąb lasu. Poszedłem tą ścieżką około stu metrów w kierunku południowo-wschodnim, aż doszedłem do dwóch brzóz… W tym miejscu las nie był już tak gęsty, dlatego rozejrzałem się nieco dokładniej. Za brzozami, po prawej stronie znajdowała się ścieżka, nieco dalej zobaczyłem światło… Poszedłem tą ścieżką około 73 kroków w kierunku rzeki do miejsca, gdzie ścieżka rozchodziła się na dwie strony. Po lewej stronie zauważyłem dogasające ognisko - dlatego skręciłem w lewą ścieżkę. Paliło się ono pod brzozą, która rozeszła się na trzy części. Wokół ogniska porozrzucane były dziwne przedmioty, pośród których dostrzegłem szczątki ludzkich zwłok! Poczułem w tym momencie jak kropla zimnego potu spływa po moim kręgosłupie. Nie miałam jednak zbyt wiele czasu do zastanawiania się nad tym co się dzieje, ponieważ z okolicznych zarośli zaczęły dochodzić jęki i głośne mlaskanie… Poszedłem dalej ścieżką, która biegła równolegle do rzeki - podążałem nią jakieś 54 kroki w kierunku południowo-wschodnim. Po chwili znalazłem rozkopany grób, na jego brzegu ciągle stał krzyż! Rozejrzałem się wokół i jakieś dwadzieścia kroków dalej, nieco po prawej stronie dostrzegłem spory głaz a za nim kucającą postać, odwróconą do mnie tyłem. Postać obgryzała jakąś połać mięsa... Cicho zakradłem się do niej od tyłu, ale zanim doszedłem ktoś (lub coś) uderzyło mnie w tył głowy i straciłem przytomność… Obudziłem się po pewnym czasie przy głazie, wokół nie było nikogo. Zauważyłem, że POD GŁAZEM było coś dziwnego... Jakiś pojemnik ociekający krwią! Nie odważyłem się zajrzeć do środka. Uciekłem stamtąd i już nigdy więcej tam nie pójdę. Wam też nie radzę zbliżać się do tego miejsca!
Stage | Symbol | Type | Coordinates | Description |
---|---|---|---|---|
Parking area | --- | W tym miejscu startujesz, możesz tutaj również zaparkować. |