Kroki by się zgadzały, ale ten azymut jak dla mnie to wyszedł w drugą stronę, tak jak chyba zresztą R-solowi.
Tak czy siak, Aynsley finalnie odnalazła kesza.
TFTC

Dojście oczywiście przez chaszcze. Tabliczka sobie stoi, słup betonowy też. Tylko coś kierunki mi się nie zgadzały. Nawet telefon nie pomógł. Gdy już myślałem o porażce, stwierdziłem, że pójdę jeszcze w drugą stronę, bo ilość kroków nie duża i kesz się odnalazł. Zostawiłem gdzie był, ale ten azymut to mi mocno nie pasuje... Dzięki.

Ostatnia na dzisiaj bo już ciemność nas dopadła. Czytając wpisy trochę się jej obawiałem. No ale być tu i nie spróbować? Na miejscu mimo ciemności szybciutka akcja, a droga do kesza wcale nie była taka zła. Dzięki.

Generalnie do kesza prowadzi ścieżka. Może nie jakaś super, ale widać, że ludzie tamtędy chodzą. Udało się dotrzeć bez większych problemów chociaż już się ściemniało. Dzięki.

Synchro z GC

Drugie podejscie. W zeszlym roku bylo takie bagno ze zrezygnowalismy. Dzikie miejsce faktycznie. Kesz znaleziony sprintem bo już mi dziecko zaczęło płakać. Wielkie dzięki.

dojście mieliśmy masakryczne, standardowo powrót inną, dużo lepszą drogą, z dużo mniejszą ilością chaszczyweekendowy wypad z Żonką do Skoczowa i Cieszyna. Dzięki za kesza.

Dotarcie na szczyt tej górki wcale nie było takie proste. Dobrze, przynajmniej, że trzymałem się ogrodzenia. Po szybkich obliczeniach znalazłem pudełko leżące obok drzewa. Zamaskowałem, mam nadzieję w jej pierwotnym miejscu.

Dziękuję za kesza.

Zaległy wpis

Nieco trudny teren ale skrzyneczka przyjemna.TFTC.

Poirytował nas trochę ten kesz, a wszystko przez problemy z obraniem właściwej drogi Po odnalezieniu tablicy reszta poszła już gładko Kesz znaleziony z Zyfiką 

Najpierw wybraliśmy złą drogę i brnęliśmy przez błoto, potem poszliśmy dobrą i dalej brnęliśmy w błocie aż wreszcie trafiliśmy na miejsce i kesz się znalazł Szczyt zdobyty z Unieskim, dziękuję

{FTF} Wieczorny wyjazd na Kaplicówkę. Trochę trzeba było pochodzić doookoła płota. Później azymut, który na moim sprzęcie wcale nie był taki jednoznaczny, i gdyby nie kolega z Czech to jeszcze by to mogło dłużej potrwać. A tak wspólnymi siłami zdążyliśmy wpisać się jeszcze przed burzą. Co nie znaczy to samo co dojechać do domu. 20 min później byłem przemoczony do suchej nitki. Dzięki za motywację do odświeżającej kąpieli w deszczówce.