Próba podjęcia po paru latach... Niestety, zakończona fiaskiem. Znak z asfaltu zniknął dawno temu, ale to akurat było do wymyślenia, gdzie się znajdował. Droga z azymutami  i parokrokami też w zasadzie jest do zrobienia, z tym, że widać, że układ ścieżek w lesie trochę się zmienił. Dodatkowo, w okolicach finału, pojawiło sie ogrodzenie - na szczęście dziurawe. Miejsce, które namierzyłem, z grubsza pokrywało się z okolicą z opisu skrzynki, ale czas na pewno zrobił swoje. Na moje oko, uschnięte drzewo wskazujące miejsce ukrycia już w dużym stopniu się rozpadło, a te, pod którym był kesz, przewróciło się i rośnie sobie poziomo. Ale czy trafiłem w odpowiednią okolicę? Mimo prób, menażka nie dała się znaleźć.

Czekam na opinię kolejnych chętnych do znalezienia.

Dobra skrzynka.

Od azymutów i parokroków to ja w zasadzie zaczynałem zabawę w geocachingszukając w lesie w tryie GPS Free, sprawdzałem na satelicie drogi i przecinki, a potem sobie odmierzałem odległości od jakiegoś charakterystycznego punktu (np. skrzyżowania). Po drgach liczyłem odległośc, zwłaszcza te większe licznikiem rowerowym, a potem jakiś okrągły azymut (np. N) lub prostopadle do drogi i parorokami w las do skrzynki.

Mierzenie wysokości drzewa przypomina mi księgę XIV TytusaA menażkę mam jeszcze po rodzicach i do tej pory dobrze mi służy... tylko jest dużo bardziej okopcona od gotowania w ognisku ;-P

Samej skrzynki się naszukałem, choć wiedziałem że jestem blisko... podonych drzew w okolicy sporo, obdziubałem je wszystkie łopatką i nic. Dopiero przy drugiej rundzie się udało i mam STFa (teraz dokładna analiza spoilera wykazała, że mogłem sobie trochę trudu oszczędzić, ale w terenie za dużo na spoilerze zwykle nie widać). Trochę wilgotno w środku, więc wytarłem i rozłożyłem na słońcu, logbook też złapał wilgoć, ale słońce ładnie ją wyciągnęło :-)

W nocy nic nie widać, więc takie liczenie po ciemaku to chała.

Po za tym nie widziałem jeszcze tak głupiego psa, który jest na działce najbliżej wejścia do lasu. Szczekał dobre 30minut jak nie dłużej, bez ani jednej przerwy. Mimo że my już dawno byliśmy w lesie.
Obudził przy tym pół okolicy, która później miała do nas pretensje że chodzimy jak debile po lesie, po 22!

Z Bazylkiem podczas powrotu z misji Modlin.

Był z nami kolega Ozi, który stwierdził że jest hardcorem i prosto z samochodu poszliśmy od razu do skrzynki.

Pomiar brzozy za pomocą Bazylka, który dzielnie kładł się na ziemi. Metodą na patyka. A tu mały cytat:

...Od dawien dawna harcerze mierzą dwie rzeczy: wysokość drzew i szerokość rzek.

Podaję poniżej kilka metod pomiarów, a sam ocenisz, które mają sens:

We wspólnym wypadzie z Mototrampem autem do Modlina po raz ostatni chyba i okolic na zaliczanie skrzynek.

Ja pomagałem przy wyznaczaniu wysokości drzewa leżałem Sobie na plecach i trzymałem kija.