Przy drodze wojewódzkiej 747, między Bełżycami a Chodlem, ok. 2 km za Krężnicą Okrągłą znajdziemy dwa pomniki upamiętniające potyczki partyzantów „Zapory” – pierwszą z okupantem niemieckim w 1944 r. i drugą z resortem bezpieczeństwa w 1946 r. 24 maja 1944 r. pięć plutonów dywersyjnych AK pod osobistym dowództwem „Zapory” wzięło udział w zasadzce na kolumnę 16 ciężarówek 1. kompanii 629. pułku do zadań specjalnych Wehrmachtu, eskortowanych przez pododdział z batalionu ochrony z Lublina. Celem akcji miało być zdobycie broni oraz ukaranie Niemców za akcję pacyfikacyjną, w której rozstrzelano 13 mieszkańców Bełżyc. Jak wspominał Marian Pawełczak „Morwa": W godzinach rannych, po przelotnym deszczu zajęliśmy stanowiska po wschodniej stronie lasu, w odległości około 50 m od skraju szosy, gdyż bliżej las był wycięty zgodnie z zarządzeniem władz okupacyjnych. Patrol „Duchów” rozlokowany został w środku tyraliery. Otrzymaliśmy rozkaz strzelania tylko na wprost, aby przypadkowo nie razić ogniem innych patroli. W tym czasie por. „Rosa” nadzorował założenie miny pod pierwszy samochód, a lekko jąkający się żołnierz „Abo Piotruś” – Piotr Rejniewicz, rozsypał kolce do przebijania dętek samochodów. Przydały się w niedługim czasie, gdyż nadjechał osobowy samochód, w którym pod eskortą cywilnego Niemca i granatowego policjanta przewożono milion zł emisji okupacyjnej. Po linii poszła budująca wiadomość o zdobytej gotówce, gdyż potrzebne były pieniądze na podstawowe wydatki oddziału, w którym częściej było głodno aniżeli syto. Samochód osobowy, bodajże marki Opel, został usunięty w las – poza linię zasadzki. […] Wreszcie po linii poszło hasło, że Niemcy nadjeżdżają, a następnie dał się słyszeć warkot samochodów kolumny wojska do zadań specjalnych i ochrony Lublina, eskortującej przewóz zboża […]. Ostrożność Niemców spowodowała, że tylko 9 samochodów znalazło się w bezpośrednim ogniu naszej tyraliery, a wojsko z pozostałych siedmiu samochodów utworzyło tyralierę skierowaną na nasze lewe skrzydło, tj. na patrole „Kordiana” i „Wampira”. W tym czasie „Duchy” ze środka tyraliery i „Żbiki” po dokładnym ostrzelaniu samochodów, mimo że pierwszy wbrew założeniom nie wyleciał w powietrze, gdyż nie dojechał do miny – ruszyli do ataku na unieruchomione pojazdy. Stanisław Rusek „Tęcza uzupełniał opis bitwy: Niemcy błyskawicznie wyskoczyli z samochodów i zajęli stanowiska w rowie pod samochodami. Po dłuższej walce Niemcy przygwoździli ogniem karabinów maszynowych patrole „Kordiana” i „Ducha”. Na nasz patrol „Babinicza” szedł mniejszy ogień. Patrole na lewym skrzydle zaczęły się pod naporem Niemców cofać. W tej chwili „Zapora” krzyknął: - „Babinicz”! Zagnij prawe skrzydło! „Babinicz” ustawił broń maszynową wzdłuż rowów i nasze serie po kolei wykańczały stanowiska niemieckich elkaemów. Po likwidacji niemieckich stanowisk partyzanckie patrole odzyskały przewagę w walce i zmusiły Niemców do odwrotu. Żołnierze z patrolu „Ducha”, poderwani rozkazem „Zapory”, przebiegli drogę i wykonali manewr okrążający przez las. W czasie marszu penetrowaliśmy las, odszukując kryjących się w nim Niemców – wspominał Mieczysław Szymanowski „Wampir”. Gdy przeszliśmy las i dotarliśmy na wysokość stanowisk lewego skrzydła, Niemcy wycofywali się w popłochu małymi grupkami bądź pojedynczo, uciekając przez pola pomiędzy zbożami – w zachodnim kierunku. W wyniku dwugodzinnej walki zginęło czterech partyzantów: Marian Figlus „Mewka”, Edward Szebesta „Czarny”, Jan Smutek „Swen” oraz Stanisław Pietras „Gwizd”, który zmarł w wyniku odniesionych ran. Niemcy mieli stracić w walce 50 żołnierzy, zaś dziesięciu wzięto do niewoli. 24 września 1946 r., w tym samym miejscu żołnierze „Zapory” stoczyli drugą potyczkę. Zgodnie z planem plutony Stanisława Łukasika „Rysia” oraz Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” miały nocą zaatakować posterunek MO w Bełżycach, a po jego rozbiciu przygotować w Lesie Krężnickim zasadzkę na nadjeżdżającą grupę pościgową KBW. W celu osłony akcji i częściowego odciągnięcia uwagi od Bełżyc, pluton Stanisława Jasińskiego „Samotnego” wsparty grupą żandarmerii pod dowództwem Romana Grońskiego „Żbika” miał zaatakować skomunizowaną wieś Moniaki i rozbroić tamtejsze struktury ORMO. W raporcie specjalnym WUBP w Lublinie do MBP w Warszawie napisano: " […] po otrzymaniu meldunku grupa operacyjna w sile 30 ludzi pod dowództwem ppor. Wyrwały i Marciniaka na jednym samochodzie wyjechali w kierunku Bełżyc. Dojeżdżając do wsi Trzciniec spotkali kilka samochodów, na których znajdowali się funkcjonariusze MO transportujący tytoń, którzy dali znać zatrzymania się grupie operacyjnej. Milicjanci ci oznajmili ppor. Marciniakowi, iż w odległości 3 km, w lesie znajduje się zasadzka zorganizowana przez bandytów, którzy widocznie czekają na wojsko, ponieważ ich nie zatrzymali. Po otrzymaniu wiadomości ppor. Marciniak wraz z wojskiem i milicją udali się pieszo w kierunku zasadzki. Nie dochodząc do wskazanego miejsca ok. 200 m ppor. Marciniak zauważył bandytę leżącego na skraju lasu przy ckm i dał rozkaz żołnierzom do zajęcia stanowisk bojowych i otwarcia ognia. Po upływie godzinnej walki grupa operacyjna pod naciskiem przeważającej siły zaczęła wycofywać się w kierunku pozostawionych samochodów, zostawiając na polu walki 14 zabitych żołnierzy z grupy operacyjnej wraz z ppor. Wyrwałą oraz 4 milicjantów.
Skrzyneczka - pojemnik laboratoryjny w maskowaniu przyrodniczym .
Powodzenia.