„Mój statek jest dla mnie wszystkim,
całym bogactwem, mym Bogiem i całą wolnością.
Wiatr to moje prawo, siła i zdrowie.
Ojczyzną jest mi morze.”
José de Espronceda
Wojciech Dąbrowski z bliźniakami – Piotrem i Mieczysławem Ejmontami.
Idąc wzdłuż Węgorapy, dotrzemy do parterowego, drewnianego budynku z charakterystyczną wieżyczką, będącego rekonstrukcją siedziby założonego w 1919 r. Węgorzewskiego Klubu Wioślarskiego (Angerburger Ruderverein) oraz powstałego w 1922 r. Klubu Żeglarskiego nad Mamrami (Seglerclub am Mauersee). Obecnie jest to kapitanat Portu Jachtowego „Keja”.
Mieści się tu również siedziba Klubu Morskiego Ligi Obrony Kraju, który jest legendarną instytucją węgorzewskiego żeglarstwa, swoimi początkami sięgającą 1952 r. Przed drewnianym kapitanatem stoi głaz zwieńczony brązową figurą ukoronowanego orła, ze znajdującą się na licu płaskorzeźbą i tablicą, upamiętniającą braci bliźniaków – Piotra i Mieczysława Ejsmontów (1940 – 1969), węgorzewian, którzy zaginęli podczas próby opłynięcia świata.
Urodzeni w 1940 r. w Grodnie, Piotr i Mieczysław Ejsmontowie, dorastali w Węgorzewie. Od najmłodszych lat żeglowali po mazurskich jeziorach, ale marzyły im się oceany. Po ukończeniu szkoły podstawowej, chcieli się kształcić dla morza. Mieli jednak pecha. Próbowali szczęścia w technikum w Darłowie - nie wyszło, technikum rybołówstwa w Giżycku - nie spełniło ich oczekiwań, do PSM w Gdyni - nie przyjmowano bez matury, kurs marynarski na który się w końcu zapisali - został odwołany. Udało im się jednak wtedy zakosztować morskiej żeglugi. Pływali na "Zawiszy Czarnym", "Janku Krasickim", "Henryku Rutkowskim". Zdobyli dyplomy sterników morskich, i pewność, że bez morza żyć nie mogą.
Piotr i Mieczysław Ejsmontowie
Tymczasem jednak musieli powrócić do Węgorzewa, gdzie za namową ojca-kolejarza, podjęli pracę w kasie PKP. Wspólnie - nigdy się nie rozstawali! - sprzedawali bilety na bodaj cztery pociągi, które przejeżdżały przez tę stację. Mieli dużo wolnego czasu, więc czytali Londona, wymyślali trasy swoich przyszłych rejsów i marzyli o "niedźwiedzim mięsie".
Na początek prawdziwego, męskiego życia - desperacko uprowadzili jacht. We wrześniu 1959 r. przyjechali do Szczecina i wypożyczyli łódkę z tamtejszego klubu LPŻ. Była to sześciometrowa jolka o nazwie "Powiew", której całym wyposażeniem był stary kompas i jedna mapa morska. Odprawili się nią do Świnoujścia, ale w zamiarach mieli podróż... dookoła świata.
Pierwsza z morskich wypraw szalonych bliźniaków, stała się wkrótce głośna. Ejsmontowie zdołali zmylić pogonie straży granicznej, i podczas burzliwej nocy pożeglowali na pełne morze. Cudem udało im się dopłynąć do brzegów Bornholmu, gdzie wzbudzili nie lada sensację. Wyjaśnili, że nie chodzi im o azyl. Proszą tylko o zapas jedzenia, bo - prymus się przewrócił i zniszczył im zapasy (kilogram cukru i dwa bochenki chleba), a chcą jak najszybciej kontynuować rejs.
Ciąg dalszy tej przygody, to deportacja do kraju, aresztowanie, śledztwo, rozprawa przed sądem, sromotny powrót do Węgorzewa. Powołanie do wojska uchroniło ich przed kolejnymi pomysłami, ale nie na długo. Na początku lat sześćdziesiątych, znowu pojawili się na Wybrzeżu, gdzie udało im się zaczepić w żeglarstwie - zostali bosmanami na jachtach "Polonia" i "Wielkopolska". Wtedy po raz pierwszy rozstali się, jednak już niebawem obydwa jachty spotkały się w Kopenhadze, gdzie ich bosmani opuścili swoje jednostki, i poprosili o azyl.
Dwuletnia praca w duńskich fabrykach pozwoliła Ejsmontom na kupno turystycznego jachciku, który (za namową polonijnych dziennikarzy i polityków, z sympatią acz bez rozsądku, patronującym popularnym w środowisku emigrantów bliźniakom), nazwali "John".
Bracia bliźniacy Piotr i Mieczysław Ejsmont, na jachcie „John I”, Kopenhaga, 12 września 1967 r.
Dla uczczenia pamięci zamordowanego właśnie prezydenta Kennedy'ego, którego grób miał stanowić cel ich podróży za ocean. Bez - zbędnych ich zdaniem - przygotowań wypuścili się w wymarzony rejs. Żegluga "Johnem" trwała tydzień, jachcik został staranowany na Morzu Północnym przez nieuważny frachtowiec. Żeglarze wyszli z tej opresji bez szwanku. Było to szczęście w nieszczęściu! Tym razem bowiem, odnieśli wymierne korzyści. Dostali odszkodowanie, za które mogli kupić nieco większy i lepszy jacht - "John II".
Bezzwłocznie, nie zważając na porę roku, przeprawili się przez Atlantyk (była to kolejna wariacka, granicząca z cudami żegluga), aby w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia 1968 r. wylądować na Florydzie.
Bracia spotykają się z senatorem Edwardem Kennedym
Wzbudzili sensację! Zainteresowała się nimi amerykańska Polonia, miejscowa prasa i politycy (nazwa jachtu zrobiła swoje). Podejmowano ich w Waszyngtonie, spotkał się z nimi senator Edward Kennedy, protekcją otoczyli ich polonijni oficjele. W tej sytuacji, sfatygowany "John II" znalazł swój port przeznaczenia w tzw. polskiej Częstochowie - w muzeum w Doylestown, zaś żeglarzom ufundowano prawdziwie pełnomorską jednostkę, którą nazwano - "Polonia".
Do załogi dołączył 22-letni Wojtek Dąbrowski i 24 listopada 1969 r. „Polonia” wypłynęła z Buenos Aires.
Błogosławieństwo o. Herkulana Wróbla franciszkanina z Martin Coronado dla Wojtka Dąbrowskiego, Piotra i Mieczysława Ejsmontów, 23 listopada 1969 r.
Ostatnia wiadomość została nadana 17 grudnia z Puerto Deseado. Gdy jacht nie pojawił się w Rio Gallegos, które było następnym przystankiem na planowanym szlaku podróży, argentyńska marynarka wojenna i lotnictwo wszczęły intensywne poszukiwania, które jednak nie przyniosły żadnego rezultatu. Wiosną 1970 r. jacht „Polonia” uznano oficjalnie za zaginiony wraz z całą załogą.
Tablica pamiątkowa na ścianie klasztoru franciszkanów w argentyńskim Martin Coronado, zawieszona w drugą rocznicę zaginięcia jachtu Polonia.
Oprócz głazu przed kapitanatem Portu „Keja”, bracia Ejsmontowie zostali upamiętnieni w Węgorzewie poprzez nadanie ich imienia promenadzie spacerowej, wiodącej od pomnika, wzdłuż brzegu Węgorapy i Kanału Węgorzewskiego, do plaży nad jeziorem Mamry. Od 1995 r. w Węgorzewie rozgrywane są też coroczne regaty żeglarskie o nazwie „Memoriał Braci Ejsmontów”.
ZADANIE
Prosty i łatwy mulciak. Udaj się na współrzędne, gdzie aktualnie znajduje się głaz zwieńczony brązową figurą ukoronowanego orła, ze znajdującą się na licu tablicą, upamiętniającą braci bliźniaków – Piotra i Mieczysława Ejsmontów. Po prawej stronie kamienia umieszczone jest „KALENDARIUM”, z niego otrzymasz dane.
Gdzie:
A = Przeprowadzka do Węgorzewa; trzecia liczba to twoje A;
B = Zakupienie przez ciocię Emilię Markiewicz – Marks jachtu „John III” (późniejsza „Polonia”); pierwsza liczba to twoje B;
C = Wpłynięcie do Miami; pierwsza liczba to twoje C;
D = Wypłynięcie jachtem „Polonia” z Nowego Yorku w rejs dookoła świata trasą na wschód; pierwsza liczba to twoje D;
X = Pierwsza wyprawa przez Atlantyk jachtem „John” do USA zakończona uszkodzeniem jachtu przez duński tankowiec na Morzu Północnym; ostatnia liczba, to twoje X;
Y = Przyjazd do Kętrzyna; ostatnia liczba, to twoje Y;
Z = Druga wyprawa do Kopenhagi – udana; trzecia liczba z roku, to twoje Z;
W = Wypłynięcie z Las Palmas do Kapsztadu w Afryce Południowej; miesiąc to twoja liczba W.
Kesz znajduje się w odległości XY.ZW metrów na azymucie AB.CD° od współrzędnych startowych.
You will find the cache within XY.ZW metres from the starting point at the angle of AB.CD°