PRZYBIEŻELI DO BETLEJEM
Skoczna XVII-wieczna pieśń dziś mogłaby zostać nazwana kolędowym coverem ludowego hitu. Jak jej autorowi udało się uniknąć surowej kościelnej cenzury, która zakazywała wówczas mieszania sacrum z profanum? Poznaj historię „Przybieżeli do Betlejem” – jednej z najpopularniejszych polskich kolęd.
Utwór powstał w pierwszej połowie XVII wieku i znalazł się w „Symfoniach anielskich” Jana Żabczyca (1631), jako symfonia trzydziesta pierwsza. Dzieło oraz zawarte w nim pieśni wyróżniają się na tle innych tego typu zbiorów dość nieoczywistą, jak na owe czasy, konstrukcją. Spisane przez Żabczyca kolędy miały być bowiem śpiewane na powszechnie znane, ludowe melodie, do których dopasowane zostały teksty o charakterze religijnym. Zabieg ten, nazywany kontrafakturą, nie był jednak pochwalany przez XVII-wieczne władze kościelne. Autor musiał więc liczyć się z cenzurą duchowieństwa, które sprzeciwiało się wprowadzaniu do sfery sacrum ludycznych elementów. By zabezpieczyć się przed ewentualnym oporem, zamieścił w „Symfoniach” adnotację, w której tłumaczył wykorzystanie powszechnie znanych melodii brakiem czasu na opracowanie własnych kompozycji. Obiecał również, że jest to etap przejściowy i wkrótce utwory zostaną opatrzone partyturami spisanymi pod natchnieniem Ducha Św. Jak się okazało, jego obietnica miała nigdy nie zostać spełniona. Przypuszcza się, że było to spowodowane ogromną popularnością, jaką zyskały żabczycowe kolędy w pierwotnych wersjach.
Dowodem popularności „Symfonii anielskich” jest znana i lubiana do dziś pieśń „Przybieżeli do Betlejem”. Zgodnie z zapisem Żabczyca miała być ona śpiewany na melodię „Otóż tobie, pani matko”. Przez wieki musiała jednak przejść pewne modyfikacje, gdyż zapis symfonii trzydziestej pierwszej zawiera m.in. liczne powtórzenia („Przybieżeli do Betlejem pasterze, / pasterze, pasterze, pasterze”), których nie ma w popularnej dziś wersji utworu. Jego aktualny kształt różni się od pierwowzoru podziałem na strofy oraz charakterystycznym refrenem. Zmiany te zostały wprowadzone dopiero w XVIII wieku, a spisał je ks. Michał Marcin Mioduszewski w swoich „Kolędach i pastorałkach” z 1853 roku. W zapisie Mioduszewskiego refren posiada jednak zupełnie inną – niż obecnie – treść.
Zmianom ulegała również sama melodia. Jej ostateczny, obowiązujący do dzisiaj zapis znalazł się w „Śpiewniczku” ks. Jana Siedleckiego z 1878 roku.
Za autora słów jednej z najbardziej lubianych polskich kolęd uznawany jest wspomniany już Jan Żabczyc (ok. 1580-1629) – polski poeta i paremiograf, czyli specjalista zajmujący się zbieraniem i wyjaśnianiem przysłów. Biorąc pod uwagę zawodowe zainteresowania twórcy, trudno się dziwić, że bliska mu była kultura ludowa i to właśnie do niej odniósł się w „Symfoniach anielskich”. Zbiór w późniejszym okresie publikowany był pod pseudonimem Jan Karol Dachnowski, przez co niekiedy autorstwo Żabczyca poddawane jest w wątpliwość.
Utwór jest radosną pieśnią powitalną, w której po kolei wymieniane są postaci zgromadzone wokół betlejemskiej stajenki. „Chwałę na wysokości” wyśpiewują ubodzy pasterze, Trzej Królowie ze swoimi darami, a nawet wół i osioł. Do Betlejem przybywają też Aniołowie, którzy pilnują Dzieciątka i Jego ziemskich Rodziców. Skoczny refren „Chwała na wysokości, chwała na wysokości, a pokój na ziemi” jest chyba jednym z najbardziej rozpoznawalnych kolędowych fragmentów. Jego prosty tekst i rytmiczna melodia doskonale wyrażają nieopisaną radość z przyjścia na świat Zbawiciela.
Choć wydarzenia betlejemskiej nocy to dla pastuszków „dziwy, o których nie słyszeli jak żywi”, w ostatniej zwrotce przyznają, że już teraz znają Go jako Boga i Zbawcę, którego z serca wszyscy kochają. Ta prosta deklaracja może być dla nas wskazówką, w jaki sposób i my powinniśmy zbliżać się do Nowonarodzonego Dzieciątka, z prostotą i ufnością uznając Go za naszego Pana i oddawać Mu pełne miłości serca.
źródło: koledypolskie.pl
W galerii obraz jest w lepszej jakości, przepraszam za niedogodności