No i dotarłem na miejsce. Moim oczom ukazał się grobowiec, w którym Panicz pochował swoją ukochaną, która padła ofiarą gniewu Rusałki. Tego miejsca obawiałem się najbardziej. Przypomniałem sobie twarz pani Zofii, która w momencie opowiadania o tym miejscu wyraźnie posmutniała.
Podczas gdy rodzina Panicza uciekała w popłochu, on sam został jeszcze w lesie, by wybudować ten grobowiec. Budował go nieprzerwanie kilka dni i nocy, a jego serce rozrywał żal i tęsknota za ukochaną. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Dlatego też postanowił zakończyć swoje dotychczasowe życie. Przyszło mu na myśl, że otruje się grzybami, które rosną niedaleko.
Jego ciało znaleźli okoliczni mieszkańcy, którzy pochowali go w tym grobowcu, u boku szlachcianki. Rusałka jednak wiedziała, że Panicz nie wyjechał i odnalazła jego grób. Gdy księżyc znajdował się w nowiu wywoływała jego ducha, z którym spacerowała po lesie przypominając sobie magiczne chwile, które ich połączyły. Z każdym spotkaniem Panicz upodabniał się do Rusałki. Nie był już przyjazny dla ludzi. Straszył napotkanych wędrowców, którzy rozbijali obozowiska w lesie. Bywało tak, że niektórzy ginęli bez śladu w leśnych otchłaniach.
Czarom Rusałki sprzeciwili się jednak leśni strażnicy. W drzwiach wejściowych do grobowca zamontowali kratę, na którą nałożone zostały czary uniemożliwiające wydostanie się duszy na zewnątrz. Od tamtej pory nie było już widać Panicza, a i o Rusałce jakby ludzie zapomnieli...
Podszedłem do kraty, żeby sprawdzić czy faktycznie jest zamknięta. Przez kratę zajrzałem do środka. Wewnątrz nie było już niczego. Wtedy ponownie usłyszałem ten głos. Był za mną, cichy, spokojny szept... "Otwórz ją, kawalerze... Oddaj mi go..." Kawalerze? Gdzieś już to słyszałem. Ale to nie może być prawda. Przecież Pani Zofia wydawała się być normalną zwyczajną kobietą.
Wracając przez wieś spotkałem pod lokalnym sklepem kilku ludzi. Żaden z nich nie znał opisywanej przeze mnie Pani Zofii.