Dużą część dnia poświęciliśmy dziś na odnalezienie miejsca, gdzie trzydzieści lat temu istniało malutkie pole namiotowe, a na nim my, nurzający się w pięknie dzikiej, bieszczadzkiej przyrody. Usytuowane jest pomiędzy dwoma malowniczymi jeziorkami, z których jedno doczekało się już wcześniej kesza.
Przyroda ma naturę kobiety: zmienną jest, co jak się okazało dotyczy nie tylko przyrody ożywionej, lecz i nieożywionej. Miejsce, które zapamiętaliśmy jako wysokie skałki, u podnóża których woda wyryła głęboki zbiornik wodny - idealne miejsce do kąpieli, teraz okazało się znacznie bardziej płaskie, chociaż nadal można się w tym basenie zanurzyć.
Jest tu teraz spokojnie, rozszalała, bujna roślinność broni dostępu do Roztoczki, a wśród niej stoi sześciopienne drzewo, skrywające dowód naszego sentymentu (patrz zdjęcie).
Jest to petka wciśnięta w jeden z sześciu pni (fotospoiler), zawierająca tylko logbook, ołówek i certyfikaty dla trzech pierwszych Znalazców.
By dostać się stosunkowo łatwo w okolice kordów należy skręcić z drogi do Roztok Górnych tuż za pierwszym jeziorkiem (jadąc/idąc od strony Majdanu) i małym strumyczkiem (dopływem Roztoczki) w zarośniętą ścieżkę, biegnącą ukośnie ku brzegowi rzeczki.
Życzymy przyjemnego eksplorowania połaci bieszczadzkiej łąki i miłej kąpieli, jeśli zdecydujecie się zejść ze skarpy ku wodzie. :-)